zdjęcieinformacjebiografia
Song Dawoon
Min Yoongi


Alkohol; papierosy; ostry seks; dominację; kradzieże i zabijanie (byle było wszędzie dookoła jak najwięcej krwi!); pieniądze; rzeczy materialne; pławienie się w luksusach; sport; wszelkie sztuki walki; adrenalinę; szybką jazdę, najlepiej wypasionymi furami; bronie palne i białe; podróżowanie po świecie; mocną kawę; zwierzęta, głównie koty; muzykę; ostre jedzenie; horrory, z których czerpie niekiedy inspiracje; trudne wyzwania.
Znęcania się nad zwierzętami; biedy; nudy; lenistwa; braku szacunku i nielojalności; głupoty ludzkiej; pustactwa; wczesnego wstawania; niekompetencji; ciepłych uczuć; spokoju; towarzystwa innych ludzi.
Song Dawoon
Agust D
26/07/1996 r. — Unknown/Korea Południowa
Koreańskie
Prawa ręka i zastępca swego ojca — zabójca/właściciel
Wszędzie, gdzie dostanie zlecenie jakiegoś zabójstwa/Octagon Club
Agust D
26/07/1996 r. — Unknown/Korea Południowa
Koreańskie
Prawa ręka i zastępca swego ojca — zabójca/właściciel
Wszędzie, gdzie dostanie zlecenie jakiegoś zabójstwa/Octagon Club
biografia
Songowie wywodzą się z arystokratycznego koreańskiego rodu; mieli zajmować się tylko biznesem, a w rzeczywistości siedzieli po uszy od samego początku w półświatku — przestępczej organizacji o nazwie Jopok. Mają oni powiązania też w samej Ameryce Północnej, jednak to tu w Korei prowadzą największą działalność.
Mimo wszystko Jiho chciał od samego początku dla Dawoona o wiele lepszej przyszłości i bardziej starał się go wkręcić do swojego biznesu w firmie, którą prowadzi i jest szefem, i która była także przekazywana z pokolenia na pokolenie. Albo żeby chociaż rozwinął jakieś umiejętności choćby muzyczne i poszedł w zupełnie innym kierunku, to też byłoby w porządku. Przy okazji wpajał młodemu naukę samoobrony, by ten miał jak się obronić, gdyby miało przyjść co do czego, ale nie było w tym nic złego. Dlatego trzymał w tajemnicy, że jest szefem mafii, patrząc dosłownie na wszystko, byle tylko syna trzymać od tego z daleka. Ale jak to się mówi "ciekawość to pierwszy stopień do piekła" albo "zakazany owoc smakuje najlepiej" i w tym przypadku idealnie tutaj pasują.
Już od czasów szkolnych Dawoon raczej trzymał się na uboczu i nie był zbytnio towarzyski, a jak go ktoś wkurzył — nachodziły go różne wizje, w jaki sposób mógłby danego delikwenta ukatrupić. Tak, już wtedy powoli jego problemy z psychiką zaczęły się aktywować i nasilać coraz bardziej. Ogółem nie był jakimś prymusem, ale też nie najgorszym uczniem, który ledwo co prześlizguje się z klasy do klasy. Jedne przedmioty były dla niego udręką, podczas gdy inne przychodziły mu z lekkością. Najlepiej mu szły takie, gdzie trzeba używać logicznego myślenia i te artystyczne, które były dla niego najciekawsze. Potrafił być również iście czarujący jak chciał, a tak naprawdę manipulował innymi i kłamał jak z nut, ale potrafił innym tak namącić w głowie, że się nikt nie orientował. Niektórzy się jednak go bali, bo po szkole znęcał się nad niektórymi uczniami, zwłaszcza tymi, którzy zaleźli mu zbyt mocno za skórę, albo po prostu... taki miał "kaprys". Od tego momentu też zaczął uczyć się na własną rękę kradzieży, a zadawanie bólu innym sprawiało mu równie coraz większą przyjemność. Skrupulatnie to ukrywał, bo na tyle potrafił logicznie myśleć, żeby nie wpakowywać się w kłopoty żadne, przynajmniej w szkole i nikt go nie wzywał do dyrektora. A tym, których krzywdził w jakiś sposób... tak mocno zastraszał i im groził, że ci nie odważyli się nikomu o tym mówić.
Taki był podstępny, że nawet jego rodzice nie dostrzegali w jego zachowaniach niczego podejrzanego ani nieodpowiedniego. Ponadto był nadzwyczaj ciekawski, nic nie mogło umknąć jego uwadze... i wystarczył jeden nieostrożny ruch, a on wykorzystując to wynajdywał powoli nowe rzeczy, czy to jakąś broń gdzieś głęboko wsadzoną (co wcale tak łatwo znaleźć nie było i nie od razu!), a to przemknęły mu przed oczami jakieś podejrzane papiery... w efekcie czego zaczął dociekać, co jest grane i chciał poznać prawdę, nieważne jaka by nie była. I tym sposobem śledząc swojego własnego ojca doprowadziło go to do miejsca, w którym on i kilku jego ludzi dokonało brutalnych morderstw. Ledwo udało mu się pozostać niezauważonym, ale obserwując to wszystko... natychmiast go to podjarało; na tyle, że sam zapragnął tego samego. Właściwie sam nie do końca wówczas rozumiał, czemu patrzył na to z taką ekscytacją, ale to po prostu wynikało z tego, że dla niego uczucia obrzydzenia i strachu były zupełnie obce, ani też nie miał wkodowanego poczucia dobra i zła, nawet jeśli on sam nie był tego świadom. Nie miał tylko pomysłu jak się w ten mroczny świat wedrzeć... Z jakiegoś konkretnego powodu musiał to przed nim zatajać i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie wiedział tylko, że wcale nie będzie tak prosto, jak to sobie wyobrażał w głowie, jednak... czy cokolwiek go zniechęciło? Otóż nie. Jego sadystyczne zapędy wzięły górę, a on się temu poddał, przepadając stopniowo coraz bardziej w mroku. Nie zdążył nawet pomyśleć, co chciałby normalnego w życiu robić, bo czuł, że zabijanie to jego powołanie i może ma jakieś ukryte talenty, aczkolwiek ich nie wykorzystał w żaden sposób, skupiając się tylko na tym jednym. Był już nastolatkiem i pewnego razu przyszedł do ojca i mu powiedział wprost, czego się dowiedział i na koniec... poprosił o to, by mógł dołączyć do jego organizacji. Trzeba przyznać, iż mocno go zaskoczył, nie spodziewał się tego kompletnie! Przecież tak bardzo próbował go odwieść od półświatka wszelkimi sposobami. Jak widać nadaremnie. Jiho odmówił i nie zgodził się trzymając przy swoim i poprosił syna, by to jeszcze przemyślał, bo jeszcze pożałuje tej decyzji. Dawoon się oburzył i mimo tej porażki... podchodził do tematu wiele razy i choć ponosił ciągłą klęskę... w końcu dopiął swego. Mianowicie dzięki uporowi i trenowania swego umysłu pod kątem manipulacji, udało mu się go podejść tak, że choć niechętnie, przystał na jego prośbę. Skoro już i tak wiedział o wszystkim i tak się uparł... nie był w stanie tego powstrzymać. Pluł sobie w brodę, że to się tak skończyło, zadając sobie nieustannie pytanie "gdzie do cholery popełniłem błąd...?" lecz nie udało mu się znaleźć na to sensownej odpowiedzi. Nie było już od tego odwrotu... Choć robił to niechętnie i przerażała go ta nadmierna fascynacja, wręcz gorsza niż jego samego kiedykolwiek — Dawoon był trenowany pod jego okiem, by wyszkolić go jak najlepiej było to możliwe, wpoić wiedzę z czym to się je, byle nikt nie był w stanie go tak łatwo uśmiercić. Nie szło mu gładko jak po maśle i często był pokonywany, a mordercze treningi go mocno wykańczały. Właściwie... Jiho starał się go do tego dostatecznie zniechęcić, by finalnie sam zrezygnował z tej opcji. Ale on był nieugięty... nawet jeśli wiele razy kończył w szpitalu z jakimiś ranami, nie zamierzał się poddać. Im dalej, tym było coraz trudniej, ale mimo to mężczyzna osiągnął efekt przeciwny do zamierzonego... Nie przeszkadzał mu nawet fakt, że miał trochę oszpecone w niektórych miejscach ciało bliznami, które z kolei zakrywał skrupulatnie jakimiś tatuażami, bo co za problem!
Zasugerował mu jednocześnie, by znalazł sobie coś przykrywkowego. Padło ostatecznie na Octagon Club, który tatuś naturalnie odkupił dla niego i przypisał go jako jego właściciela jak już miał 26 lat.
Pan Song zaczął być w pewnym momencie zdania, że „uczeń przerósł mistrza”, mimo że chłopak w dalszym ciągu uważa swego ojca za najlepszego. Tym sposobem Dawoon stał się dosłownie bezduszną maszyną do zabijania, będącą na każde polecenie szefa mafii. A z perspektywy Dawoona prezentuje się to tak, jakby był z niego dumny i może w jakimś stopniu był… Ale tak czy siak nie chciał dla niego takiego życia, a mimo jego starań jednak ostatecznie chłopak podzielił jego los.
Jedyne co mógł dla niego zrobić to podmienić dane odnośnie jego tożsamości i nikt nie wie, że jest jego synem i robi wszystko, aby tak pozostało, plus chroni go nieustannie przed więzieniem i w razie jakichś gaf, które zdarzają się nawet najlepszym — ratować mu za każdym razem tyłek.
Odkąd pamiętam, moje serce było skute lodem, a ja zbudowałem przez te wszystkie lata mur nie do przebicia. Absolutnie nikogo do siebie nie dopuszczałem, bo nie miało to najmniejszego sensu. Nie posiadam nawet przyjaciół, gdyż nie chciałem i nie chcę się do nikogo przywiązywać — by potem nie mieć przez to problemów, a tych mogłoby być zbyt wiele. Unikam zwłaszcza miłości, która mogłaby być moim gwoździem do tak zwanej trumny. Po pierwsze wątpię, by ktokolwiek był w stanie zaakceptować mnie w całości i moją spaczoną stronę, zaś w oczach innych... chorą. A po drugie... taka osoba trwałaby w ciągłym nieustającym strachu o własną egzystencję. Zresztą uważam, że nie podołałbym i totalnie nie nadawałbym się do wzięcia odpowiedzialności, by się nią zaopiekować, a wraz z tym w razie potrzeby ochronić i obdarzyć ciepłymi uczuciami. Mój ojciec wychował mnie na jednego z najlepszych i najniebezpieczniejszych morderców, który jednocześnie miał łeb do interesów. Każda rzecz była mi przydatna. Podziwiałem go od małego i chciałem stać się taki jak on. Intrygował mnie ten tak zwany mroczny świat, w którym tkwił po uszy i był zasadniczo największą szychą na tej planecie… no, na pewno w całej Korei.
Każdy się go boi i nikt nie miał ani nie ma dostatecznej odwagi, aby mu podskoczyć, czy jakkolwiek podpaść. Bo jeśli ktoś byłby tak głupi, by to zrobić... konsekwencje niesubordynacji były okrutne; fatalne w skutkach. Zazwyczaj kończyło się to wręcz brutalną śmiercią takiego delikwenta. Ofiara umierała w potwornych męczarniach, będąc torturowaną tak długo, aż ostatecznie nie została kompletnie złamana. Proces ten trwał, dopóki mimo zawziętej walki o przetrwanie nie wzięła desperackiego łapczywego oddechu, będącego jej ostatnimi sekundami życia. Krótko mówiąc sam się w to wkręciłem i napawałem zachwytem widząc w oczach mego ojca dumę ze swojego wspaniałego syna. Byłem jego posłusznym pionkiem, który go nigdy nie zawodził. Skrupulatnie wykonywałem każde polecenie, jakie mi zlecił bez cienia zawahania czy sprzeciwów. Odkąd odebrałem komuś życie po raz pierwszy... dokumentnie się w tym zatraciłem. Sadyzm to była moja specjalność. Uwielbiam widok krwi i walających się wszędzie flaków, czerpiąc olbrzymią przyjemność z bezlitosnego aktu zbrodni doskonałej. Ja po prostu bawię się ze swymi ofiarami, cobym się nie znudził. A przy okazji — żeby nikt nie potrafił mych motywów z niczym powiązać. Jestem wystarczająco kreatywny, by za każdym razem zabijać inaczej. Cóż to by była za frajda, gdybym załatwiał to szybko i bezboleśnie, albo w jakimś konkretnym schemacie, który byłby monotonny do bólu...? Tak łatwiej o wpadki, a ja podchodziłem do tego niezwykle profesjonalnie; nie pozwalam sobie na najdrobniejsze błędy. Napawałem się błagalnymi krzykami o oszczędzenie, które rzecz jasna ignorowałem często w nader ironiczny, sarkastyczny sposób. Czułem się niczym bóg, który może wszystko. Dosłownie decyduję o losie innych, a ponadto aktualnie nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.
Dopiero po śmierci mojego ojca przejmę rolę tego „głównego”, ale nie spieszy mi się do tego jakoś szczególnie. Dobrze mi w mej aktualnej roli. Generalnie miałem spore ułatwienie w wielu kwestiach, ponieważ nasi podwładni słuchali się naturalnie głównie jego, ale także i mnie. Nie mieli prawa jakkolwiek mi się sprzeciwić i to dawało mi znaczącą przewagę nad wszystkimi. Działam głównie solo, gdyż nie potrzebuję osób towarzyszących, chyba że zadanie było nadzwyczaj trudne i nie obyłoby się od większej ilości ludzi, ale tak poza tym... wolę wszystko robić sam. Jestem nie do zdjęcia. Nieuchwytny. Sprytna i chytra ze mnie bestyjka. Lata praktyki. Tak po prawdzie jedynym godnym dla mnie przeciwnikiem jest właśnie mój ojciec. Żeby nie było… nie zawsze wszystko szło mi gładko jak po maśle; często dostałem nieźle po dupie, ale jednocześnie dzięki temu się wyrobiłem.
Wbrew pozorom nie przekraczam też pewnych granic. Mam swoje zasady. W tym jedną z nich jest, że nawet jeśli rajcuje mnie wymyślanie różnych wymyślnych sposobów na to, jak kogoś pozbawić życia... nigdy nie decydowałem się na żadne gwałty. Swoje żądze zaspakajam inaczej, głównie zaciągając kogoś kto mi się spodoba na jedną noc. Lubię pod tym względem poddać się wodzom najbardziej perwersyjnych fantazji. Zdecydowanie nie znoszę zwykłego, nudnego seksu. Też musi być brutalny, dający więcej wrażeń. Dlatego zwykle muszę wybierać tak, by druga strona miała takie upodobania, by nie wyszło na to, że kogoś pieprzę bez jego zgody. A to kolejna z tych rzeczy, przez którą nie chciałbym mieć ewentualnych kłopotów.
Moim jedynym towarzyszem jest mój kot i to jemu poświęcam najwięcej uwagi, o ile siedzę w domu. A tak... nikt nie może być bezpieczny, nie zna dnia ani godziny, bo nigdy nie wiadomo, na kogo dostanę zlecenie, i w które miejsce zostanę wysłany.
ᓚᘏᗢ- Jest obrzydliwie bogaty, co nie jest niczym dziwnym w jego ustawieniu. Od małego go rozpieszczano, może aż za bardzo i poleciało to w nieodpowiednim kierunku... I teraz chłopak nie może sobie wyobrazić, że miałby żyć w jakichś żałosnych warunkach i bez kupy szmalu na koncie. Może sobie zatem pozwolić na wszystko, na co ma tylko ochotę. Nieoficjalnie jest zabójcą, a oficjalnie jest właścicielem klubu nocnego dla niepoznaki i żeby nikt przy okazji nie nabierał żadnych podejrzeń, skąd ma tyle kasy.
ᓚᘏᗢ- Jest nieufny, toteż podchodzi do nowych znajomości bardzo ostrożnie i nie da się ot tak komukolwiek omamić.
ᓚᘏᗢ- Nie potrafi tańczyć, ma do tego dwie lewe nogi, chyba że chodzi o tak zwany taniec śmierci, to co innego! Niemniej podziwia ludzi, którzy są niesamowicie gibcy i wywijają swymi ciałami na parkiecie jak szaleni. To samo tyczy się niektórych sportów, w których zdecydowanie nie jest dobry jak łyżwiarstwo, czy inne podobne w tym stylu dziedziny. Na lodzie zapewne wywinąłby orła, mimo że ogółem sam jest wysportowany i potrafi też wiele zrobić, ale przecież nie da się być we wszystkim najlepszym!
ᓚᘏᗢ- Pomimo bycia kompletnym psychopatą i introwertykiem, do tego nienawidzącym ludzi, których z wielką chęcią zabija... wbrew pozorom kocha zwierzęta. Nie znosi, kiedy ktoś się nad nimi znęca, bo przecież one nikomu niczym nie zawiniły, często są bardziej kochane niż człowiek. Jest właścicielem kota brytyjskiego niebieskiego o imieniu Geon, którego ma już dwa lata.
ᓚᘏᗢ- Do jego serca nie ma nikt wstępu — jest totalnie zamknięty w sobie, do tego większość ludzi się go boi... zresztą uważa, że przyjaźnie czy miłość nie są mu to do niczego potrzebne i wychodzi z założenia, że nie potrafiłby się z kimkolwiek związać ani tym bardziej pokochać.
ᓚᘏᗢ- Nie uznaje porażki. Zawsze wie, czego chce i robi wszystko, aby dostać to, czego w danej chwili pragnie. Lepiej mu nie odmawiać, gdyż może posunąć się nawet do najbardziej okrutnych środków, by odebrać to, co według niego należy się jemu.
ᓚᘏᗢ- Naturalnie ma prawo jazdy i jeździ samymi drogimi brykami, a także motocyklami, które wręcz uwielbia. Jeśli zobaczysz jakieś tego typu cudeńko w pobliżu, być może Dawoon kręci się gdzieś w pobliżu!
ᓚᘏᗢ- Jego największym uzależnieniem są papierosy. Jara dosłownie niczym smok — bywa, że dochodzi aż do wypalenia paczki dziennie. Nie wyobraża sobie życia bez palenia, no nie ma opcji! Dlatego nie idzie go zobaczyć bez peta, który za każdym razem, jak gdzieś się znajdzie, wystaje z jego ust, o ile nie jest to miejsce niedozwolone dla tejże czynności.
ᓚᘏᗢ- Dawoon zaczął mieć hopla na punkcie ognia i się nim zwyczajnie bawił. Wkręcił się w to tak bardzo, że robił z tym ogniem coraz więcej. Ba, miewa ochotę podpalenia czyjegoś mienia, albo w ogóle odwalać takie akcje, aby się jak najwięcej jarało dookoła! Krótko mówiąc... stał się obsesyjnym piromanem. I jak przystało na maniaka, którego kręci ogień i wszystko co z nim związane... nie rozstaje się z zapalniczką i zapałkami, a przez ich nadużywanie, niezwykle często musi kupować nowe.
ᓚᘏᗢ- Ma zapędy sadystyczne... lubi się po prostu poznęcać nad swoją ofiarą, nim odbierze jej cenny żywot. Lecz to, czy ktoś zginie od razu, czy dopiero po pewnym czasie... to już zależy od jego humoru. Jak nie ma najmniejszej ochoty się cackać, robi to szybko i bez fatygi, najczęściej strzelając z jakiejś broni palnej do owego delikwenta.
ᓚᘏᗢ- Miłośnik muzyki i wszystkiego, co z nią związane, jednakże nie wiąże z nią żadnej przyszłości. Ot, to takie jedno z jego wielu hobby, może ma nawet jakieś ukryte talenty, których zwyczajnie nigdy nie rozwinął, bo odpadły na drugi plan. Aczkolwiek to coś, co sprawia przyjemność i lubi jej głównie słuchać. Nigdy nie rozstaje się ze swoimi słuchawkami, gdyż nie znosi słuchać biadolenia innych podczas podróży z jednego miejsca do drugiego, gdy nikomu akurat nie towarzyszy. Słucha w zasadzie niemalże wszystkiego, poza wyjątkami, które mu wadzą i niespecjalnie wpadają w ucho. Jak może, chadza na koncerty ulubionych wykonawców.
ᓚᘏᗢ- Często nosi kolczyki w uszach, bransoletki i różne wisiorki — fan biżuterii (nierzadko przez niego kradzionej).