zdjęcieinformacjebiografia
Byun Pansy
Jang Yeeun


uczyć się; rozwiązywać zadania matematyczne i z mechany; majsterkować; naprawiać rzeczy; przerabiać rzeczy; remonty; elektrykę; wszelkie prace typu ‘złota rączka’; narzędzia; śpiew; czytanie; LOTR i Hobbit; mechanikę; ładnie wyglądać; pikantne jedzenie; herbaty; kolorowe skarpetki; zapach smaru i spawania; dbać o swój wygląd; gady; węże; puzzle drewniane; zajęcia praktyczne; aero jogę; pilates; nosić okulary; grać liderce na nerwach.
kłótni; presji; tańca; zapchanego grafiku; owadów; złamanych paznokci; szkieł kontaktowych; braku wolnego czasu; podważania jej wiedzy; aktywności fizycznych; zmuszania jej do udawania uroczej i głupiutkiej; siłowni; chrapania; wysokich obcasów; za krótkich spódniczek; morza i oceanu; zwierząt morskich; śniegu; zimy; komarów; zakazu noszenia okularów
Byun Pansy
Pansy, Remi
01.02.2002 | Wellington Nowa Zelandia
koreańskie
idol
FUN | Ars Goetia
Pansy, Remi
01.02.2002 | Wellington Nowa Zelandia
koreańskie
idol
FUN | Ars Goetia
biografia
Nigdy nie chciała zostać idolką.
Jako mały, ledwo do biegający brzdąc, chciała tylko i wyłącznie zostać taka jak tata.
Pierwsze dziesięć lat swojego życia spędziła w dzikiem, a jak pięknej Nowej Zelandii, dorastając w stolicy. Ciesząc się każdym dniem dorastała pod uważnym okiem przewrażliwionej matki w towarzystwie równie szalonego rodzeństwa. Jedyna córka stanowiła oczko w głowie ojca, który mimo posiadania synów, znacznie lepiej dogadywał się z samą Pansy. Połączyło ich zamiłowanie do babrania się w smarze, a skoro rodzic pracował jako mechanik samochodowy zaczęła spędzać godziny w warsztacie. W przeciwieństwie do braci naprawdę to pokochała.
Poukładany świat dziesięciolatki runął z hukiem, gdy z dalekiej Korei przyszła informacja o chorobie dziadka od strony ojca. Nie pozostało im nic innego, jak spakować całe swoje poprzednie życie i przeprowadzić się do ojczyzny. Pansy czuła się zgubiona, nie znała koreańskiej rzeczywistości, a chodzenie do szkoły wydawało się horrorem dla rodzeństwa Byun. Komunikowali się po koreańsku, ale nie mieli pewności czy uda im się do pasować do poziomu nauki w danej klasie. Stali przed naprawdę ogromnym wyzwaniem.
Pansy, chociaż aktualnie lepiej znana jako Remi (skoro żyjesz w Korei to powinnaś używać koreańskiego imienia!), rzuciła się w wir nauki. Nie lubiła odstawać, dlatego jak najszybciej chciała zminimalizować jakiekolwiek różnice w poziomie języka lub wiedzy. Przynajmniej z angielskim nie miała żadnych problemów.
Mimo początkowych niesnasek szkolna kariera szła jej niczym z płatka. Ciężką pracą dała radę podciągnąć się na tyle, że podstawówkę i gimnazjum skończyła w czołówce najlepszych uczniów. Naturalnym wyborem okazała się kontynuacja nauki w technikum. Wolała skupić się na rozwijaniu przedmiotów ścisłych, a nie humanistycznych. Mimo upływu lat nie zmieniła swojego postanowienia – chciała zostać mechanikiem tak samo jak tata. Wydawała się skórą zdartą z ojca. Taki sam kolor oczu, włosów, a co najważniejsze tak samo kiepski wzrok. W czasach szkoły średniej jej okulary bardziej przypominały denka od słoików niż normalne. Nic na to nie mogła poradzić skoro na szkła kontaktowe była najzwyczajniej w świecie uczulona. Dzięki nim wyglądała jak totalna kujonka, którą oczywiście była.
W czasie szkoły średniej przykleiła się do niej łatka piękna, ale za mądra, jak na babę. W jej roczniku było trzy raz więcej chłopaków niż dziewczyn, a te które się uchowały, nie za bardzo chciały się z nią zadawać. Co prawda nie przejmowała się tym aż tak, bo od dziecka lepiej dogadywała się z chłopcami niż z własną płcią. Angażowała się w szkole życie, brała udział w każdym możliwym konkursie, starała się zdobywać najlepsze oceny z każdego testu. Cel miała jeden – zdobyć stypendium na uniwersytecie Yonsei. Nie chciała obciążać rodziców kosztami swojej dalszej nauki, więc to zdawało się dla niej najlepszą, możliwą opcją. Co prawda pomagała tacie w warsztacie, ale nie chciała za to ani grosza, wystarczyła jej sama możliwość praktyki.
Jej wynik z sueng należał do jednych z najlepszych w całej szkole.
Stypendium na uniwersytecie Yonsei stało się faktem.
A ona była najszczęśliwszą osobą na całym świecie.
Przez blisko półtora roku należała do ścisłej czołówki studentów ze swojego kierunku – Inżynieria Mechaniczna. Angażowała się w życie na wydziale, należała do koła naukowego, nie można było powiedzieć na nią złego słowa. Wykładowcy byli zadowoleni z jej pracy i pomysłów, znalazła grupkę znajomych, którzy podobnie jak ona kochali naukę. Miała pomysł na życie, ale najpierw chciała skończyć studia.
Lubiła od czasu do czasu śpiewać, ba wyjście na karaoke w wolnej chwili zdawało się dobrym pomysłem na spędzanie czasu z przyjaciółmi. Tylko raz odważyła się zaśpiewać publicznie w czasie trwania festynu na uczelni, gdy podpuszczona zdjęła okulary, chwyciła mikrofon i zaśpiewała jedną z piosenek aktualnie popularnego zespołu. To miała być niewinna zabawa. Skąd mogła wiedzieć, że wypatrzy, a co gorsza usłyszy ją pracownik wytwórni FUN? Lub co gorsza po tym małym występie zaprosi ją na przesłuchanie?
To nie tak miało być.
Powiedziała o tym rodzinie, chciała to przedyskutować i spytać o radę. Nie uśmiechało jej się występowanie na scenie, była koszmarną tancerką. Matka naciskała, że skoro dostała propozycję to powinna spróbować, przecież nie gwarantowało to od razu pracy jako idol.
W przypadku Pansy wszystko działało na odwrót.
Poszła, zaprezentowała się i ją wzięli. Przecież to brzmiało nieprawdopodobnie!
Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Chciała się wycofać, podziękować za interesowanie i wrócić do swojego nudnego, studenckiego życia, ale sytuacja rodzinna się zmieniła. Tata zachorował, a im potrzebne były pieniądze. Pansy nie zastanawiała się nad tym dwa razy, po prostu zacisnęła zęby i zdecydowała się na bycie idolką. Ba, miała zadebiutować w połowie roku, a aktualnie miała na głowie egzaminy kończące drugi rok studiów. Świat jej po prostu nienawidził.
W porozumieniu z wytwórnią, jak i uczelnią doszli do kompromisu. Jeżeli Pansy zakończy rok na tak samo wysokim poziomie jak zwykle to będzie mogła bez problemu wziąć rok dziekanki, a jej stypendium nie zostanie anulowane. Nie uśmiechało jej się to ani trochę, ale przystanęła na tę propozycję. Robiła to dla ojca, chciała mu pomóc, tylko to się dla niej liczyło.
Spełniła oczekiwania, zaliczyła rok na najwyższym poziomie, mogła się skupić na przygotowaniu do debiutu.
Jak ona nienawidziła tańczyć.
Czas zaczął jej się zlewać. Trenowała, śpiewała, robiła wszystko czego oczekiwała od niej wytwórnia, a jednocześnie nie potrafiła dogadać się z dziewczynami, z którymi miała być w zespole. Dołączyła najpóźniej, te zdążyły zawrzeć jakiekolwiek relacje, a ona czuła się, jak ta nielubiana koleżanka wciśnięta na siłę. Przyjaźń ze swoją własną płcią sprawiała jej nie lada problem, który zaczął się coraz wyraźniej ukazywać. Nie narzekała, nie płakała, robiła swoje.
Debiut Ars Goetia. Comeback. Bycie idolką. Po prostu robiła to czego od niej wymagano.
Popadała w skrajności w skrajność: nienawidziła tańczyć, a jednocześnie lubiła występować i śpiewać. Nie miała problemów w czasie wywiadów czy rozmów w programach rozrywkowych. Od zawsze należała do wygadanych osób, a co najważniejsze nie wstydziła się tego. Nic dziwnego, że na początku tego roku została MC w jednym z programów muzycznych. Zdawała się być stworzona do tej roli.
Niecierpliwie odliczała dni do marca. Dostała zgodę na powrót na studia, a naprawdę tęskniła za nauką, więc to zdawało się być jedyną pozytywną rzeczą, jaka ją czekała.
Próbuje połączyć studia, idolkowanie i bycie MC. Było ciężko, ale nie miała zamiaru z czegokolwiek rezygnować.
Jako mały, ledwo do biegający brzdąc, chciała tylko i wyłącznie zostać taka jak tata.
Pierwsze dziesięć lat swojego życia spędziła w dzikiem, a jak pięknej Nowej Zelandii, dorastając w stolicy. Ciesząc się każdym dniem dorastała pod uważnym okiem przewrażliwionej matki w towarzystwie równie szalonego rodzeństwa. Jedyna córka stanowiła oczko w głowie ojca, który mimo posiadania synów, znacznie lepiej dogadywał się z samą Pansy. Połączyło ich zamiłowanie do babrania się w smarze, a skoro rodzic pracował jako mechanik samochodowy zaczęła spędzać godziny w warsztacie. W przeciwieństwie do braci naprawdę to pokochała.
Poukładany świat dziesięciolatki runął z hukiem, gdy z dalekiej Korei przyszła informacja o chorobie dziadka od strony ojca. Nie pozostało im nic innego, jak spakować całe swoje poprzednie życie i przeprowadzić się do ojczyzny. Pansy czuła się zgubiona, nie znała koreańskiej rzeczywistości, a chodzenie do szkoły wydawało się horrorem dla rodzeństwa Byun. Komunikowali się po koreańsku, ale nie mieli pewności czy uda im się do pasować do poziomu nauki w danej klasie. Stali przed naprawdę ogromnym wyzwaniem.
Pansy, chociaż aktualnie lepiej znana jako Remi (skoro żyjesz w Korei to powinnaś używać koreańskiego imienia!), rzuciła się w wir nauki. Nie lubiła odstawać, dlatego jak najszybciej chciała zminimalizować jakiekolwiek różnice w poziomie języka lub wiedzy. Przynajmniej z angielskim nie miała żadnych problemów.
Mimo początkowych niesnasek szkolna kariera szła jej niczym z płatka. Ciężką pracą dała radę podciągnąć się na tyle, że podstawówkę i gimnazjum skończyła w czołówce najlepszych uczniów. Naturalnym wyborem okazała się kontynuacja nauki w technikum. Wolała skupić się na rozwijaniu przedmiotów ścisłych, a nie humanistycznych. Mimo upływu lat nie zmieniła swojego postanowienia – chciała zostać mechanikiem tak samo jak tata. Wydawała się skórą zdartą z ojca. Taki sam kolor oczu, włosów, a co najważniejsze tak samo kiepski wzrok. W czasach szkoły średniej jej okulary bardziej przypominały denka od słoików niż normalne. Nic na to nie mogła poradzić skoro na szkła kontaktowe była najzwyczajniej w świecie uczulona. Dzięki nim wyglądała jak totalna kujonka, którą oczywiście była.
W czasie szkoły średniej przykleiła się do niej łatka piękna, ale za mądra, jak na babę. W jej roczniku było trzy raz więcej chłopaków niż dziewczyn, a te które się uchowały, nie za bardzo chciały się z nią zadawać. Co prawda nie przejmowała się tym aż tak, bo od dziecka lepiej dogadywała się z chłopcami niż z własną płcią. Angażowała się w szkole życie, brała udział w każdym możliwym konkursie, starała się zdobywać najlepsze oceny z każdego testu. Cel miała jeden – zdobyć stypendium na uniwersytecie Yonsei. Nie chciała obciążać rodziców kosztami swojej dalszej nauki, więc to zdawało się dla niej najlepszą, możliwą opcją. Co prawda pomagała tacie w warsztacie, ale nie chciała za to ani grosza, wystarczyła jej sama możliwość praktyki.
Jej wynik z sueng należał do jednych z najlepszych w całej szkole.
Stypendium na uniwersytecie Yonsei stało się faktem.
A ona była najszczęśliwszą osobą na całym świecie.
Przez blisko półtora roku należała do ścisłej czołówki studentów ze swojego kierunku – Inżynieria Mechaniczna. Angażowała się w życie na wydziale, należała do koła naukowego, nie można było powiedzieć na nią złego słowa. Wykładowcy byli zadowoleni z jej pracy i pomysłów, znalazła grupkę znajomych, którzy podobnie jak ona kochali naukę. Miała pomysł na życie, ale najpierw chciała skończyć studia.
Lubiła od czasu do czasu śpiewać, ba wyjście na karaoke w wolnej chwili zdawało się dobrym pomysłem na spędzanie czasu z przyjaciółmi. Tylko raz odważyła się zaśpiewać publicznie w czasie trwania festynu na uczelni, gdy podpuszczona zdjęła okulary, chwyciła mikrofon i zaśpiewała jedną z piosenek aktualnie popularnego zespołu. To miała być niewinna zabawa. Skąd mogła wiedzieć, że wypatrzy, a co gorsza usłyszy ją pracownik wytwórni FUN? Lub co gorsza po tym małym występie zaprosi ją na przesłuchanie?
To nie tak miało być.
Powiedziała o tym rodzinie, chciała to przedyskutować i spytać o radę. Nie uśmiechało jej się występowanie na scenie, była koszmarną tancerką. Matka naciskała, że skoro dostała propozycję to powinna spróbować, przecież nie gwarantowało to od razu pracy jako idol.
W przypadku Pansy wszystko działało na odwrót.
Poszła, zaprezentowała się i ją wzięli. Przecież to brzmiało nieprawdopodobnie!
Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Chciała się wycofać, podziękować za interesowanie i wrócić do swojego nudnego, studenckiego życia, ale sytuacja rodzinna się zmieniła. Tata zachorował, a im potrzebne były pieniądze. Pansy nie zastanawiała się nad tym dwa razy, po prostu zacisnęła zęby i zdecydowała się na bycie idolką. Ba, miała zadebiutować w połowie roku, a aktualnie miała na głowie egzaminy kończące drugi rok studiów. Świat jej po prostu nienawidził.
W porozumieniu z wytwórnią, jak i uczelnią doszli do kompromisu. Jeżeli Pansy zakończy rok na tak samo wysokim poziomie jak zwykle to będzie mogła bez problemu wziąć rok dziekanki, a jej stypendium nie zostanie anulowane. Nie uśmiechało jej się to ani trochę, ale przystanęła na tę propozycję. Robiła to dla ojca, chciała mu pomóc, tylko to się dla niej liczyło.
Spełniła oczekiwania, zaliczyła rok na najwyższym poziomie, mogła się skupić na przygotowaniu do debiutu.
Jak ona nienawidziła tańczyć.
Czas zaczął jej się zlewać. Trenowała, śpiewała, robiła wszystko czego oczekiwała od niej wytwórnia, a jednocześnie nie potrafiła dogadać się z dziewczynami, z którymi miała być w zespole. Dołączyła najpóźniej, te zdążyły zawrzeć jakiekolwiek relacje, a ona czuła się, jak ta nielubiana koleżanka wciśnięta na siłę. Przyjaźń ze swoją własną płcią sprawiała jej nie lada problem, który zaczął się coraz wyraźniej ukazywać. Nie narzekała, nie płakała, robiła swoje.
Debiut Ars Goetia. Comeback. Bycie idolką. Po prostu robiła to czego od niej wymagano.
Popadała w skrajności w skrajność: nienawidziła tańczyć, a jednocześnie lubiła występować i śpiewać. Nie miała problemów w czasie wywiadów czy rozmów w programach rozrywkowych. Od zawsze należała do wygadanych osób, a co najważniejsze nie wstydziła się tego. Nic dziwnego, że na początku tego roku została MC w jednym z programów muzycznych. Zdawała się być stworzona do tej roli.
Niecierpliwie odliczała dni do marca. Dostała zgodę na powrót na studia, a naprawdę tęskniła za nauką, więc to zdawało się być jedyną pozytywną rzeczą, jaka ją czekała.
Próbuje połączyć studia, idolkowanie i bycie MC. Było ciężko, ale nie miała zamiaru z czegokolwiek rezygnować.