Zablokowany
31 lat/a 183 cm he/himwolny chirurgSNU Hospital
Awatar użytkownika
posty 113
autor Solhy
discord pw
zaimki she/her
nieobecność nie
wątki 18+ tak
zdjęcieinformacjebiografia
Kim Rohan
Song Mingi
Whisky, koty, rzeczowość, dobrą książkę, ciszę i spokój, deszcz, medyczne wyzwania, podróże, starsze, kultowe filmy, muzykę klasyczną, rock'n'roll, świeżo otwartą paczkę papierosów, kawę z mlekiem, cynamon, wanilię, czekoladę z całymi orzechami, ocean i plażę, kolor niebieski, siatkówkę, yogę, dobry horror, spacery nocą, jazdę konną, eksperymentować z włosami, sarkazm
Wrzasku i hałasu, chaosu, wysokości, panikarzy, płaczków, głupoty, bezsensownego kłapania ozorem, piłki nożnej, kiczu, nudy, hip hopu, lukrecji, owoców morza, przesadnie słodkich deserów, bardzo ostrego jedzenia, zgagi, migreny, łykania leków, robactwa, kina superbohaterskiego i o tematyce zombie, gorącej i parnej pogody, sztucznych roślinek, zapachu cytrusów, reklam.
Kim Rohan
Doc
8.08.1993
koreańskie
rezydent torakochirurgii
Seoul National University Hospital
biografia
- Będzie ci przeszkadzało, jeśli zapalę?
- Będzie, ale wiem że i tak to zrobisz, prawda?
- Słuszna uwaga.
>rozlega się ciche, metaliczne pstryknięcie zapalniczki, a następnie trzask draski. Płomień płonie tylko przez krótki moment. W następnej chwili w powietrzu można wyczuć gryzący zapach tytoniu<
- No dobrze, od czego zaczniemy?
- Najlepiej będzie od samego początku. Od dzieciństwa, kontaktów z rodzicami, z rodzeństwem.
- Naprawdę musimy się cofać aż tak daleko?
- Po tu tutaj jesteśmy, prawda?
>rozlega cię ciężkie, przeciągłe westchnięcie<

- Dobrze. Zaczniemy od samego pieprzonego początku. Urodziłem się tutaj, w Korei, a dokładniej w Seulu. Byłem tym starszym z rodzeństwa, po mnie na świecie pojawiła się jeszcze młodsza siostra. Urocze to było stworzenie, jako maluch chodziła za mną jak cień. Chyba można było określić naszą rodzinę jako szczęśliwą... a przynajmniej tak to wyglądało oczami dzieciaka. Matka głównie zajmowała się domem, porzuciła karierę aktorki, aby w pełni poświęcić się rodzinie. Zagrała w kilku znanych filmach, nominowali ją raz nawet do jakiejś nagrody, ale nic nie wygrała. Dopiero znaczne później zorientowałem się, że mocno ją gryzło, że jej kariera została zakończona tak szybko. Absolutnie nie dawała jednak po sobie tego poznać. Zdawała się zawsze taka radosna, wszyscy ją kochali. Piekła najlepsze ciasteczka. Czekoladowe. Gdy wyciągała z szafki blaszkę, ja i siostra wiedzieliśmy że będzie robić ciasto. Przybiegaliśmy wtedy i jej pomagaliśmy... albo przynajmniej próbowaliśmy, bo zwykle kończyło się na tym, że więcej mąki lądowało na blatach kuchennych i podłodze niż w misce. Ale ona zawsze dobrotliwie się z tego śmiała. Kiedy ja i siostra trochę podrośliśmy, matka próbowała co prawda wrócić do grania, ale nie udało jej się złapać już żadnej znaczącej roli. Chyba trochę złamało jej to serce.
Mój ojciec jest natomiast lekarzem. Jego osoba kojarzyła mi się zawsze z ostrym zapachem środka odkażającego, którym przesiąkało jego ubranie. Przez okres dzieciństwa widywałem go bardzo rzadko. Był głównym żywicielem rodziny, spędzał w szpitalu dosłownie całe dnie i noce. Wiem że harował jak wół i robił to wszystko dla nas, ale kilkulatkowi ciężko to było wytłumaczyć. Strasznie zazdrościłem rówieśnikom, kiedy widziałem jak są odprowadzani do przedszkola przez swoich ojców. Krzywiłem się i milczałem zaciskając piąstki, kiedy opiekunki pytały mnie gdzie tata pracuje. Wtedy nasze relacje nie były dobre.

- Rozumiem. Nienawidziłeś go?
- Co? Nie! Naprawdę aż tak źle to zabrzmiało?
- Odrobinę. Z twojej opowieści mogę wywnioskować, że odczuwałeś do ojca żal.
- Owszem, żal. Tak. Czułem gorycz z powodu jego nieobecności, szczególnie że nie rozumiałem czym była spowodowana. Ale nienawiść to zdecydowanie za mocne słowo. Nie, kochałem moich rodziców, oboje. Siostrę także, nawet jeśli czasem kradła mi kredki i upierała się, że mój misiek należy do niej.
>słychać skrobanie pióra po pergaminie<
- Rozumiem. Przejdźmy zatem dalej. Jak to było ze szkołą?

- Uwielbiałem szkołę. Już wtedy nieźle się nam powodziło finansowo, dlatego naszą rodzinę stać było, aby przez cały okres edukacji posyłać mnie i siostrę do prywatnych placówek z wykwalifikowaną kadrą pedagogiczną. Myślę, że nie było lepszego miejsca, do którego mógłbym trafić. Czułem się tam jak ryba w wodzie. Nieznane mnie przyciągało. Zawsze siadałem w pierwszych ławkach, żeby mieć lepszy widok na to co nauczyciel pisał na tablicy. Kiedy tylko nauczyłem się płynnie czytać, niemal wszystkie książki studiowałem od deski do deski - byłem niczym gąbka, która chłonęła całą wiedzę z świata. Taki głód wiedzy zdecydowanie ucieszył moich rodziców, chociaż oboje okazywali to na dwojaki sposób. Podczas gdy matka przygotowywała mi ciastka i nagrody, ojciec wziął na siebie rolę tego surowego rodzica. Dotkliwie karał mnie za błędy. Jeśli coś źle obliczyłem lub napisałem, kazał mi to powtarzać aż do znudzenia. Podejrzewam że niejeden dzieciak poddałby się i opuścił w nauce po takich sesjach przepisywania jednego zdania godzinami. Ale ja czułem tylko jeszcze większą motywację. Chciałem sprostać jego oczekiwaniom. Być najlepszy w klasie. Chciałem iść w jego ślady, mieć dobrą pracę i dużo pieniędzy. Bo bardzo szybko dostrzegłem z resztą jak duża przepaść ekonomiczna istniała między mną, a dzieciakami spotykanymi na ulicy. Ja dostawałem drogie prezenty, one bawiły się porwaną, brudną piłką. Ja mieszkałem w dużym, wygodnym i pięknym domu z ogrodem, one wieczorami wracały do swoich niewielkich, szarych mieszkanek. Więc tak, to wcale nie potrzeba serca i chęć niesienia pomocy kierowały mną, kiedy wybierałem się do USA na studia medyczne. Podejrzewam, że gdyby ojciec zajmował się jakimkolwiek innym biznesem, poszedłbym po prostu w jego ślady.

- A więc Ameryka.
- Tak, to był pomysł matki. Ojciec wolał żebym uczęszczał na uniwersytet w Seulu, chciał mnie chyba mieć na oku. Ona wolała bym zaznał nieco wolności.
- I gdzie dokładnie studiowałeś?
- Johns Hopkins University w Baltimore. Jeśli wierzyć rankingom to drugi najlepszy medyczny uniwersytet w Stanach. Na Harvard się nie dostałem, co uważam za osobistą porażkę.
>znów można usłyszeć końcówkę pióra drapiącego delikatnie powierzchnię strony notatnika<
- Ale w Ameryce spędziłeś tylko cztery lata?
- Tak, wróciłem potem żeby specjalizację dokończyć w Korei. Torakochirurgia, jeśli już musisz wiedzieć.
- No dobrze, ale nie wszystko potoczyło się po twojej myśli, prawda? Zechcesz opowiedzieć o tym coś więcej?

- Masz na myśli ciemne interesy ojca. Widzę się się nie patyczkujesz i wyciągasz wszystkie brudy. I tak wiesz o wszystkim, nie wiem po co mnie tak wypytujesz. Ale dobrze. Tak, jeśli chodzi o ojca, to zawsze było w jego zachowaniu coś nie tak. Był bardzo skrytym człowiekiem, ilekroć ja lub siostra chcieliśmy wejść do jego gabinetu, zawsze kategorycznie nam tego zabraniał. Gdy byliśmy młodsi matka kilkukrotnie wręcz w panice zabierała nas z domu, a do niego przychodzili jacyś nieznani mi ludzie. Trochę bałem się domyślać, o co mogło chodzić. Dowiedziałem się wszystkiego po powrocie ze Stanów, czy tego chciałem czy nie. Okazało się że ojciec odpłatnie leczył bandziorów, którzy z wiadomych przyczyn nie mogli pokazywać się w publicznym szpitalu. Najpierw były to pojedyncze przypadki, później nawiązał już pełną współpracę z jedną z grup przestępczych. Nie tylko opatrywał ich po jakichś nieudanych akcjach, ale także dopuszczał się szwindli związanych z lekami. To po to otworzył swoją własną klinikę, żeby móc tam bez przeszkód przeprowadzać te wszystkie podejrzane operacje. Mnie też do tego zmusił. Powiedział, że to dzięki tej współpracy zarabiamy krocie. Początkowo nie chciałem. To byli źli ludzie. Raz pomagałem wydłubywać kulę z płuc faceta, który podczas rozboju zastrzelił jakąś postronną, bezbronną kobietę. Innym razem musiałem ratować gangusa, który oberwał nożem w brzuch od swojego kumpla. W zamian mieliśmy zapewnioną ochronę i gotówkę. A pieniądze faktycznie były z tego konkretne, choć początkowo ciężko mi było spać w nocy. Żarłem leki uspokajające garściami. Właściwie nadal je łykam, ale nie przez problemy ze snem. Dziś sypiam jak dziecko. W końcu życie to życie, każde trzeba próbować ratować. I tak to właściwie trwa już od paru lat. Jestem w trakcie oficjalnej rezydentury w Seoul National University Hospital, a po godzinach nieoficjalnie pomagam ojcu w jego klinice. I powiem ci że te dodatkowe godziny spędzone przy stole operacyjnym naprawdę pomogły podszlifować moje umiejętności. Siostra nie ma o niczym pojęcia. Matce nikt nic oficjalnie powiedział, ale nie jest głupia. Wie co się dzieje.

- Nie wspomniałeś o jeszcze jednej rzeczy.
- O czym?
- Wojsku.
- Ah, faktycznie. Bo nie ma co wspominać. Jak każdy dostałem wezwanie, odbyłem służbę, potem puścili mnie do domu.
- I tyle? Nie masz na ten temat żadnego komentarza, żadnej uwagi? Nie opowiesz jak wpłynęło to na twoje życie?

- A nad czym mam się rozwodzić? Nad tym jaka to była strata mojego czasu? Nad tym jak w ciągu dwóch tygodni od powołania nagle miałem rzucić wszystko, wstrzymać swoje życie, wstrzymać rezydenturę, spakować manatki i dać się wywieźć nie wiadomo gdzie? Dali mi się przez dwa lata pocieszyć powrotem do kraju po studiach, a potem kazali się zbierać. Jedynym plusem był fakt, że ktoś tam u góry miał na tyle oleju w głowie, by nie wrzucać mnie w zwykłe wojsko. Pomijając już jakie to mogłoby być zagrożenie dla sprawności moich dłoni, chyba bym nie zdzierżył przebywania wśród takiej tłuszczy. Dorośli faceci, duma narodu, wojsko mające w razie konieczności walczyć w obronie kraju... a zachowywali się często gorzej niż rozwydrzone dzieci. Nie, robiłem za opiekę i wsparcie medyczne w szpitalu wojskowym. Nie dostałem nigdy do ręki nawet karabinu. Finalnie te prawie dwa lata upłynęły mi głównie na siedzeniu i pierdzeniu w stołek. Ot jakieś rutynowe badania, drobne operacje. Żadnego prawdziwego wyzwania.

- Myślę, że to wystarczy.
>Zamknięciu notatnika towarzyszy szelest kartek. Rozlega się ciche stuknięcie, kiedy zeszyt ląduje na blacie biurka<
- O, nie masz już więcej pytań?
- Z pewnością w przyszłości zadam ci ich jeszcze więcej, ale myślę, że na dziś wystarczy. Chyba, że chciałbyś coś dodać?
- Raczej nie.
- Dobrze więc. Do zobaczenia za tydzień. I proszę cię, nie pal więcej w czasie sesji.
>Po pomieszczeniu rozlega sie cichy śmiech<
- Zmuś mnie.
Ostatnio zmieniony śr lip 03, 2024 7:02 pm przez Kim Rohan, łącznie zmieniany 3 razy.
Pisz z sensem, that's all
0 lat/a 0 cm zaimki postacipartner zawódmiejsce pracy
Awatar użytkownika
posty 778
autor gracz
discord kontakt
zaimki zaimki
nieobecność nieobecność
wątki 18+ -
  Witamy wśród zaakceptowanych, Twoja karta postaci została przyjęta!
  Na rozpoczęcie gry masz 7 dni. Wykorzystaj ten czas na znalezienie partnera do wspólnej rozgrywki w temacie kto zagra?. Uzupełnij pola profilu (włącznie z linkiem do KP), wypełnij obowiązkowy formularz do reputacji. Oprócz tego zachęcamy do wypełnienia informatora.
Witaj na forum,
triggery
Zablokowany