zdjęcieinformacjebiografia
Morningstar Hyunjae
Lee Jaehyun


żegluga, nurkowanie, sporty wodne, akwarystyka, kolor zielony, utwory bruno marsa i maroon5, muzyka filmowa, karaoke, płyty winylowe, rock z lat '80 i '90, nowe musicale, the greatest showman, wędkarstwo, święta rodzinne, krótkie wycieczki za miasto, jazda samochodem, zielona herbata, cytrusy, kuchnia tajska, amatorskie gotowanie, zwierzęta (foczki!), fotografowanie i filmowanie wydarzeń, fantastyka, krzyżówki, pogłębianie swojej wiedzy z zakresu biologii morskiej, wyroby czekoladowe, próbowanie nowych i prostych aktywności, słuchanie o pasjach innych, poznawanie nowych ludzi, szczerość i życzliwość
czarna kawa, surowa papryka, zapachy mocno kwiatowe, wczesna pora wiosenna, zbyt głośna muzyka i zbyt głośne miejsca, restauracje typu fast-food, kolor fioletowy, fajerwerki, burze, wizyty u dentysty, igły (zastrzyki, tatuowanie, pobieranie krwi brrr), próżność, zaniedbywanie przez innych swojego zdrowia, nadużywanie alkoholu, upały, teorie spiskowe i dotyczące kosmitów, ludzie unikających zobowiązań, tatuaże, niechlujstwo
Morningstar Hyunjae Rhys
—
28 stycznia 1996 r., Seul
amerykańskie
biolog morski, ćwiczeniowiec
Seoul National University
—
28 stycznia 1996 r., Seul
amerykańskie
biolog morski, ćwiczeniowiec
Seoul National University
biografia
Urodził się i do piętnastego roku życia mieszkał w Seulu. Jest synem przeciętnej pary amerykańsko-koreańskiej, co równało się z tym, że jest dzieckiem dwujęzycznym, biegle posługującym się zarówno językiem angielskim, jak i koreańskim, ponieważ oboje starali się uczyć go jednego i drugiego, również w dalszym etapie jego rozwoju dbając o systematyczne zajęcia z angielskiego prowadzone przez native speakera. Był świadomy różnic kulturowych, ponieważ rodzice starali się przekazać mu zarówno koreańskie, jak i zachodnie wartości, czyniąc je integralną częścią jego tożsamości. Również dwa imiona, które mu nadano – koreańskie i amerykańskie – stanowiły wyraz szacunku dla jego podwójnego dziedzictwa.
Jako syn był mocno przywiązany do obojga rodziców, paradoksalnie dlatego, że rzadko ich widywał i najczęściej naprzemiennie; jako uczeń był raczej ambitny i przykładny, choć nie najlepszy w klasie, ale jeden z lepszych. Był lubiany jako sympatyczny i pomocny dzieciak. Choć w grupie rzadko bywał w centrum uwagi, chętnie spędzał czas z przyjaciółmi, co w pewnym stopniu rekompensowało mu brak bliskości ze strony rodziców Zainteresowania tematem, który nakreślił mu dalej ścieżkę w życiu, nie pojawiło się od razu, nie towarzyszyło mu od najmłodszych lat, a pojawiło się dopiero, gdy miał dwanaście lat, na jednej z wycieczek szkolnych.
Gdy miał piętnaście lat związek jego rodziców został zakończony poprzez oficjalny rozwód, a para rozeszła się z niesmakiem, ale i z klasą. Prawa do opieki nad chłopakiem przyznano naturalnie matce, a to wiązało się ze zmianą miejsca zamieszkania. Zmianą kraju, a nawet kontynentu. Choć był dość otwartym chłopakiem i ciekawym nowego, to jednak adaptacja do nowych zwyczajów, nowego otoczenia wymagała czasu i wsparcia ze strony rodzica. Tego drugiego było niewiele, ale nie można było mówić, że nie było go wcale. Wspierała go też kadra nowej szkoły, z pedagog na czele. Różnice programowe zostały dość prędko wyrównane, aby nie powiedzieć, że koreańskie szkoły wymagały do tego etapu rozwoju znacznie więcej niż oświata. Dzięki temu mógł bardziej zaangażować się w rozwój swoich zainteresowań biologią i oceanologią.
Pewien swojego wyboru, co do dalszej drogi, zdecydował się wyjechać na studia, bez większego problemu spełniając wszystkie wymagania narzucone przez uczelnię w San Diego, University of California. Dzięki wsparciu finansowemu, które zyskiwał od matki i równolegle, nawet jeśli nie było ono ogromne w skali opłat związanych ze studiowaniem w Ameryce, udawało mu się pogodzić równolegle dwa siostrzane kierunki – biologię i oceanografię, oraz pracę dorywczą, choć nie było łatwo i wymagało pewnych wyrzeczeń, choćby ze zwykłego studenckiego życia, jak imprez czy wyjazdów na przerwy w czasie semestrów i między nimi. Uzyskawszy stopień licencjata, a po nim magistra, rozesłał swoje CV w poszukiwaniu pracy w zawodzie, równolegle rozpoczynając stopień doktorancki. Staże i wolontariat odbyte w czasie studiów z pewnością przyczyniły się do znacznie szybszego uzyskania odpowiedzi jednego z instytutów badawczych w Ameryce.
Zaczął prace jako asystent badawczy w instytucie w Kalifornii, a wraz z nabieraniem doświadczenia, nakreślała się też jego specjalizacja skupiająca się głównie na ssakach należących do morskiej fauny. I tak, foczki zaliczają się do środowiska morskiego. Mając zakończony doktorat, mógł brać udział w coraz dłuższych wyjazdach badawczych, nierzadko spędzając na statku po dwa miesiące tylko po to, by zejść na ląd na kolejny.
Decyzja o przeprowadzce do Korei przyszła nagle i można było jej uniknąć, gdyby miał serce z kamienia. Niestety, wieść o pogarszającym się coraz bardziej stanie ojca i świadomość tego, że jest sam, a jego zdolność do codziennego funkcjonowania z czasem upośledza się coraz bardziej, w przypadku Hyunjae nie mogła przejść obok. Poczucie obowiązku i wyrzuty sumienia z powodu rzadkich kontaktów z ojcem zmotywowały go do działania. Uzyskawszy wsparcie ze strony instytutu badawczego, który porozumiał się z jednym osadzonym w Korei, konkretniej w Busanie. Było to jednak rozwiązanie pośrednie, bo upartość ojca w kwestii odmowy do zmiany miejsca zamieszkania, która też wpłynęła na całą decyzję o przeniesieniu się, uniemożliwiało mu pełnoetatowe angażowanie się w ekspedycje badawcze. Zaproponowano mu, w głównej mierze za wykorzystaniem znajomości i przez fartowny zbieg okoliczności związany z chwilowym brakiem kadrowym, aby zaczął przekazywać wiedzę na jednej z seulskiej uczelni, prowadząc ćwiczenia. Było to coś, co w zasadzie musiał zaakceptować, choć długookresowe uziemienie nie do końca było mu na rękę, bo mijało się z tym, co chciał w życiu robić; nawet jeśli wcześniejsze doświadczenia z przekazywaniem wiedzy, choćby w ramach doktoratu, pozostawiły po sobie miłe wspomnienia i uświadomiły go, że lubi dzielić się wiedzą. Poczucie obowiązku wobec ojca, z którym kontakt był sporadyczny, przeważyło. Paradoksalnie, to właśnie rozłąka umocniła jego potrzebę opieki nad bliskim.
Jako syn był mocno przywiązany do obojga rodziców, paradoksalnie dlatego, że rzadko ich widywał i najczęściej naprzemiennie; jako uczeń był raczej ambitny i przykładny, choć nie najlepszy w klasie, ale jeden z lepszych. Był lubiany jako sympatyczny i pomocny dzieciak. Choć w grupie rzadko bywał w centrum uwagi, chętnie spędzał czas z przyjaciółmi, co w pewnym stopniu rekompensowało mu brak bliskości ze strony rodziców Zainteresowania tematem, który nakreślił mu dalej ścieżkę w życiu, nie pojawiło się od razu, nie towarzyszyło mu od najmłodszych lat, a pojawiło się dopiero, gdy miał dwanaście lat, na jednej z wycieczek szkolnych.
Gdy miał piętnaście lat związek jego rodziców został zakończony poprzez oficjalny rozwód, a para rozeszła się z niesmakiem, ale i z klasą. Prawa do opieki nad chłopakiem przyznano naturalnie matce, a to wiązało się ze zmianą miejsca zamieszkania. Zmianą kraju, a nawet kontynentu. Choć był dość otwartym chłopakiem i ciekawym nowego, to jednak adaptacja do nowych zwyczajów, nowego otoczenia wymagała czasu i wsparcia ze strony rodzica. Tego drugiego było niewiele, ale nie można było mówić, że nie było go wcale. Wspierała go też kadra nowej szkoły, z pedagog na czele. Różnice programowe zostały dość prędko wyrównane, aby nie powiedzieć, że koreańskie szkoły wymagały do tego etapu rozwoju znacznie więcej niż oświata. Dzięki temu mógł bardziej zaangażować się w rozwój swoich zainteresowań biologią i oceanologią.
Pewien swojego wyboru, co do dalszej drogi, zdecydował się wyjechać na studia, bez większego problemu spełniając wszystkie wymagania narzucone przez uczelnię w San Diego, University of California. Dzięki wsparciu finansowemu, które zyskiwał od matki i równolegle, nawet jeśli nie było ono ogromne w skali opłat związanych ze studiowaniem w Ameryce, udawało mu się pogodzić równolegle dwa siostrzane kierunki – biologię i oceanografię, oraz pracę dorywczą, choć nie było łatwo i wymagało pewnych wyrzeczeń, choćby ze zwykłego studenckiego życia, jak imprez czy wyjazdów na przerwy w czasie semestrów i między nimi. Uzyskawszy stopień licencjata, a po nim magistra, rozesłał swoje CV w poszukiwaniu pracy w zawodzie, równolegle rozpoczynając stopień doktorancki. Staże i wolontariat odbyte w czasie studiów z pewnością przyczyniły się do znacznie szybszego uzyskania odpowiedzi jednego z instytutów badawczych w Ameryce.
Zaczął prace jako asystent badawczy w instytucie w Kalifornii, a wraz z nabieraniem doświadczenia, nakreślała się też jego specjalizacja skupiająca się głównie na ssakach należących do morskiej fauny. I tak, foczki zaliczają się do środowiska morskiego. Mając zakończony doktorat, mógł brać udział w coraz dłuższych wyjazdach badawczych, nierzadko spędzając na statku po dwa miesiące tylko po to, by zejść na ląd na kolejny.
Decyzja o przeprowadzce do Korei przyszła nagle i można było jej uniknąć, gdyby miał serce z kamienia. Niestety, wieść o pogarszającym się coraz bardziej stanie ojca i świadomość tego, że jest sam, a jego zdolność do codziennego funkcjonowania z czasem upośledza się coraz bardziej, w przypadku Hyunjae nie mogła przejść obok. Poczucie obowiązku i wyrzuty sumienia z powodu rzadkich kontaktów z ojcem zmotywowały go do działania. Uzyskawszy wsparcie ze strony instytutu badawczego, który porozumiał się z jednym osadzonym w Korei, konkretniej w Busanie. Było to jednak rozwiązanie pośrednie, bo upartość ojca w kwestii odmowy do zmiany miejsca zamieszkania, która też wpłynęła na całą decyzję o przeniesieniu się, uniemożliwiało mu pełnoetatowe angażowanie się w ekspedycje badawcze. Zaproponowano mu, w głównej mierze za wykorzystaniem znajomości i przez fartowny zbieg okoliczności związany z chwilowym brakiem kadrowym, aby zaczął przekazywać wiedzę na jednej z seulskiej uczelni, prowadząc ćwiczenia. Było to coś, co w zasadzie musiał zaakceptować, choć długookresowe uziemienie nie do końca było mu na rękę, bo mijało się z tym, co chciał w życiu robić; nawet jeśli wcześniejsze doświadczenia z przekazywaniem wiedzy, choćby w ramach doktoratu, pozostawiły po sobie miłe wspomnienia i uświadomiły go, że lubi dzielić się wiedzą. Poczucie obowiązku wobec ojca, z którym kontakt był sporadyczny, przeważyło. Paradoksalnie, to właśnie rozłąka umocniła jego potrzebę opieki nad bliskim.