zdjęcieinformacjebiografia
Yoo Junhoe
Choi Mingi (Ren)


❃ Skoki narciarskie ❃ Jazda na nartach, desce ❃ Śnieg ❃ Zima ❃ Śpiew ❃ Taniec ❃ High Heels ❃ Solowe aktywności ❃ Teatr, Musicale, Opera ❃ Aktorstwo ❃ Gwiazdy ❃ Nocne niebo ❃ Charakteryzacja ❃ Zakupy przez internet ❃ Kolczyki ❃ Uczenie się choreografii innych zespołów ❃ Tworzenie choreografii ❃ Próbowanie nowych rzeczy ❃ Zdobywanie punktów w konkursach (skoki narciarskie) ❃ Wylądowanie z idealnym telemarkiem ❃ Kwaśne jedzenie ❃ Mrożoną kawę ❃ Sztuka ❃ Czytanie książek i baśni ❃ Oglądanie filmów i seriali ❃ Pomeraniany ❃ Koty ❃ Metroseksualizm ❃ Sara Takanashi ❃ Lady Gaga ❃ Helluva Boss ❃ Fizzarolli
❃ Praca w grupie ❃ Mylenie go z kobietą ❃ Długie włosy ❃ Opinii innych osób, gdy o to nie prosi ❃ Głośnego zachowania ❃ Poruszania jego sytuacji rodzinnej ❃ Udawanie bycia uroczym ❃ Latania samolotami ❃ Wysokich temperatur ❃ Nocnego podjadania ❃ Płakania w miejscach publicznych ❃ Czekolady ❃ Upadków w czasie treningów ❃ Przelicznika za wiatr ❃ Owadów ❃ Tłustego jedzenia ❃ Otwartych kłótni ❃ Braku przestrzeni ❃ Czasów szkolnych ❃ Płacenia rat za kredytu ❃ Długów
Yoo Junhoe
Y.Hoe, Hoe, Froggy
08/08/1996, Pjongczang, Korea Południowa
koreańskie
Idol | Aktor teatralny/musicalowy
Tune | Samozatrudnienie
Y.Hoe, Hoe, Froggy
08/08/1996, Pjongczang, Korea Południowa
koreańskie
Idol | Aktor teatralny/musicalowy
Tune | Samozatrudnienie
biografia
Junhoe był sierotą wychowywaną przez dziadka.
Czy czuł z tego powodu smutek, żal czy rozpacz? Tęsknił za rodzicami, których nie miał okazji poznać, czy pamiętać? Nie. Odczuwał wobec nich żadnych emocji.
Już od najmłodszych lat określano go jako żywiołowe dziecko, które w jednym miejscu za długo nie usiedzi. Lubił bawić się z dziećmi z sąsiedztwa, lubił chodzić do przedszkola, określano go jako dość społecznego, kontaktowego dzieciaka. Co prawda bardzo niepokornego, ale zrzucano to na sytuację rodzinną. W końcu czym mógłby zawinić mały Yoo?
W domu nigdy się nie przelewało; Dziadek nie był aż tak starym, nadal mógł pracować, jednak to nie przynosiło aż tak wielkich zysków. Hoe musiał pogodzić się, lub nie, z tym, że nie zawsze dostawał to czego chciał. Pod tym względem dość wyraźnie odstawał od swoich kolegów, jednak ci nie rzucali żadnych uwag z tym związanych. Jeszcze.
Kiedyś dziadek miał obiecującą karierę w skokach narciarskich. Co prawda sam nie skakał, ale dzierżył stanowisko asystenta trenera głównego kadry Japonii. Czasy te minęły, ale miłość do tego sportu nie zniknęła. Prowadził zajęcia w swoich rodzinnych stronach dla dzieciaków, którzy chcieli spróbować w tym swoich sił. Nie należało to do najtańszych hobby, ale jakoś udawało się funkcjonować z tym co było.
Junhoe kochał skoki.
Niezaprzeczalnie uwielbiał ten sport, snując dziecięce marzenia, że kiedyś uda mu się osiągnąć sukces w tej dyscyplinie, aby móc godnie reprezentować kraj w czasie trwania najważniejszych imprez sportowych. Ciężko pracował trenując swoje umiejętności, chcąc stać się jeszcze lepszym. Miał postawiony cel, wystarczyło się tylko skupić na nim. Reszta z czasem przyjdzie. Przynajmniej tak sobie wmawiał.
Czas szkolny raczej nie należał do najlżejszych. Nie wszystkie dzieci należały do najbardziej wyrozumiałych, a przytyki nigdy się nie kończyły. Nienawidził wypominania mu bycia sierotą, przez co dość łatwo dało się go sprowokować do kłótni czy w późniejszych latach do bójek. Junhoe nigdy jako pierwszy nie zaczynał, to przyniosłoby mu wiele kłopotów, których nie potrzebował. Prowokował, odpłacał się pięknym za nadobne, a pierwszy cios nigdy nie padał z jego strony.
Gdzieś w połowie podstawówki szukał czegoś dla siebie. Urozmaicenie szkolnego życia zdawało się czymś kuszącym, dlatego idąc za ciosem zapisał się na szkolne zajęcia taneczne. Chciał być maksymalnie gibkim i elastycznym, bo to mu wiele ułatwiało w czasie skoków.
Junhoe miał androgeniczną urodę.
Do gimnazjum poszedł do większego miasta. Co prawda szczerze nie znosił uciążliwych dojazdów, jednak nie miał wyboru, trzeba było to zaakceptować. Im był starszym tym bardziej nasiliły się uszczypliwość. Koledzy nie mieli dla niego litości. Nie dało się ukryć bycia mniej zamożnym od nich, a dochodziły do tego uwagi dotyczące wyglądu.
Dojrzewanie było dla niego łaskawe. Żadnych większych zmian skórnych, denerwujących włosów, te na głowie rosły mu ją szalone, czy uciążliwej mutacji. Wszystko przebiegało jak z płatka. Lubił tańczyć, lubił gimnastykę artystyczną, lubił skoki. Wszystkie te hobby potrafiły zagłuszyć uciążliwe myśli o znajdywaniu się na ostatnim miejscu łańcucha pokarmowego w szkole.
Z bliżej niestwierdzonego powodu dziewczyny go uwielbiały. Zagadywały na każdym kroku, chcąc spędzić z nim chociaż odrobinkę czasu. Nie wykazywał większego zainteresowania, nie chciał dawać kolejnego powodu oprawcom do znęcania się.
Junhoe dostał zaproszenie na przesłuchanie do wytwórni.
Pod koniec pierwszej klasy gimnazjum razem z kolegami z grupy tanecznej pojechali na konkurs do Seulu. Wypadli tam całkiem przyzwoicie, więc nie było na co narzekać. Ku jego nieszczęściu, zwrócił na niego uwagę jeden z pracowników wytwórni i zaprosił na przesłuchanie. Junhoe starał się odmówić, jednak ten dość mocno na niego naciskał, aby przemyślał propozycję. Jakakolwiek ścieżka kariery związana z byciem idolem do niego ani trochę nie przemawiała. Wolał zostać utytułowanym sportowcem, a nie małpką skaczącą po scenie. Tak przynajmniej myślał w tamtym momencie.
Po powrocie do domu przemyślał to wszystko na chłodno; Żeby realizować marzenia potrzebował pieniędzy, dużej ilości pieniędzy. Inwestowanie w nowy, lepszy sprzęt czy wyjazdy na zagraniczne konkursy, czy zgrupowania pochłaniały ogromne ilości środków. Nie posiadał ich, a bardzo chciał. Korea nie dawała mu takich możliwości rozwoju, a szukanie sponsorów w tym momencie wydawały się czymś niemożliwym. Potrzebował rozgłosu. Potrzebował możliwości. Cynicznie chciał skorzystać z okazji, którą rzucił mu pod nogi los. W końcu lubił tańczyć, głos miał całkiem przyzwoity, więc chyba powinien spróbować. Co prawda dziadek kręcił na to nosem, jednak nie miał zamiaru mu tego zakazywać.
Przygotował się. Nie chciał wyjść na mało poważnego, przez co nieco więcej czasu poświęcił na to. Odliczał dni do daty przesłuchania, a dziadek chcąc nie chcąc pojechał razem z nim. Nie stresował się. Jednocześnie zależało mu, jak i nie zależało, dlatego poszło mu naprawdę dobrze. Starał się grać pozytywnego, ale jednocześnie nie chciał wyjść aż za bardzo słodko-pierdząco. Może ta prawie-autentyczność ich do niego przekonała? Kto wie, ale po kilku tygodniach otrzymał pozytywną odpowiedź.
Junhoe został trainee.
Co prawda trochę niedowierzał, jednak doczekał się tego momentu. Przez wzgląd na odległość jaka dzieliła jego rodzinne strony, a Seul musiał się przeprowadzić. Ciężko zmienić szkołę na początku drugiej klasy gimnazjum, jednak nie miał zamiaru narzekać. Wytwórnia ogarnęła mu wszystko co mogła: miał gdzie spać, miał co jeść i miał godziny spędzone na salach treningowych. Zmiana zamieszkania nie wpłynęła na niego za dobrze. Od razu rzucało się w oczy jego prowincjonalne pochodzenie, gdzie nawet akcent brzmiał nie tak, jak powinien. Nie zawierał żadnych przyjaźni, bo czuł, że każdy patrzył na niego z góry. Po raz kolejny trafił na samo dno łańcucha popularności. Odczuwał frustrację, a jednocześnie nie mógł tak otwarcie bronić się; Trainee nie powinien mieć na swoim koncie żadnego wyskoku, dlatego zaciskał zęby i ignorował wszelkiego rodzaju przytyki.
Ciężko mu było opisać czas przygotowania do debiutu. Starał się, gryz się w język, gdy powinien, a co najważniejsze starał się być najlepszym. Taniec czy gimnastyka nie sprawiały mu większych problemów, śpiew potrzebował godzin treningów, jednak efekty w pełni go zadowalały. Znał swoje mocne strony, znał doskonale również te słabe. Nie miał zamiaru się oszukiwać.
Oczywiście w czasie wolnym, gdy taki się pojawił, jechał w rodzinne strony i wyciskał z siebie siódme poty na skoczni. Co prawda tym razem nieco bardziej na siebie uważał, aby nie zaliczyć spektakularnej kontuzji, wykluczającej go z możliwości debiutu.
Junhoe trafił do zespołu XOXO.
Jak mógł czuć się niespełna szesnastolatek w wielkim, muzycznym świecie? Koszmarnie. Z biegiem czasu zrozumiał, że to było dla niego o wiele za wcześnie, ale nie chciał odmawiać. Postawił sobie cel, który zdecydował się zrealizować. A zespół miał się okazać trampoliną do jego osiągnięcia.
Na początku miotał się niesłychanie, szukając swojego miejsca wśród starszych kolegów. Czuł się niczym gówniarz wepchnięty w towarzystwo studentów, przez co znowu wydawało mu się, że ci patrzyli na niego z góry. Wszystko wydawało się obracać przeciwko niemu, a łączenie szkoły i bycia idolem rzucało tylko i wyłącznie kłody pod nogi. Jeszcze bardziej inni uczniowie próbowali mu dogryźć, a on musiał milczeć, zbywając w ten sposób ich komentarze.
Bycie na fali nie należało do najprostszych; Hoe mimo wszystko nie lubił tak mocno znajdować się w centrum uwagi, jednak musiał to robić, przynosiło mu to aż za wiele korzyści. Posiadał sekretną listę rzeczy, które chciał sobie kupić po otrzymaniu pierwszej wypłaty. Co prawda zawierała tylko i wyłącznie sprzęt do skoków narciarskich, jednak tylko to się dla niego liczyło. Nie po to stoczył tyle dyskusji z wytwórnią na temat swojego hobby, aby odpuścić.
Lata płynęły, a Junhoe poczuł się zagubiony. Latami gromadzona frustracja zaczynała się z niego wylewać, a on nie był w stanie jej kontrolować. Na początku przymykano na to oko, w końcu można to było zrzucić na fakt młodego wieku i ogromnej popularności, jaką otrzymał. Jednak uszczypliwe komentarze w stosunku do staffu się nie kończyły, a on coraz częściej zaczynał pyskować do starszych kolegów z zespołu. Nie potrafił znaleźć ujścia swoich negatywnych emocji, a przelewanie ich na postronnych ludzi, zdawało się najgorszym pomysłem. Kiedyś pomagał mu taniec, kiedyś pomagało skakanie do upadłego, a teraz żadna z tych rzeczy go nie cieszyła. Zapchany harmonogram nie pozwalał na tego typu ustępstwa.
Junhoe czuł się zgubionym.
Popularność okazała się mieczem obusiecznym. Im więcej aktywności, tym więcej pieniędzy, a on nie potrafił się z tego cieszyć. Powoli miał dość, a nawet nie minęło pięć lat od debiutu. Wytwórnia doradziła mu pójście do psychologa, a on naiwny uwierzył im, że to mu pomoże. Nigdy nie pomogło.
Przez wiele lat błąkał się od jednego specjalisty, do drugiego, ale żaden nie sprostał jego oczekiwaniom. Rozmowy nie przynosiły efektów, leki nigdy nie działały, a on coraz bardziej irytował się całą tą otoczką. Szukał innego rozwiązania, które pomoże mu nieco bardziej zaangażować się w rzeczy dziejące się dookoła. Zimowe Igrzyska Olimpijskie zdawały się idealnym celem.
Mimo upływu lat nigdy nie zrezygnował z tego marzenia. Trenował w czasie wolnym, jeżeli miał okazję to wyjeżdżał na treningi za granicę, nie chcąc niczego odpuszczać. Udało się wystartować w kilku konkursach, które wypadały w czasie trwania urlopu. Małymi kroczkami budował swoje umiejętności. Może jak na jego gust nieco za wolno, jednak nie miał prawa narzekać.
Co prawda występ jako przedskoczek w czasie trwania konkursu nie było wielkim osiągnięciem, jednak dla niego stanowiło pierwszy krok w tej niekończącej się podróży.
Junhoe powoli zaczynał dorastać.
Może zajęło mu to więcej czasu niż innym, jednak zaczął zauważać zmiany, jakie w nim zachodziły. Poważnie traktował swoją pracę dobrze wiedząc, że stanowiła dla niego główne źródło zarobku, a dość przemyślane wydatki skutkowały kredytem, który wypadało spłacić. Zdarzały mu się wybuchy, jednak nie tak częste jak wcześniej. Wmawiał wszystkim dookoła, że to zasługa terapii, a nie znalezienia nowego źródła wyładowania własnej frustracji.
Pragnął wycisnąć, jak najwięcej ze swojej kariery, póki byli popularni, póki chcieli ich słuchać. Korzystał z tego pełną gębą, zastanawiając się co zrobi w przyszłości, gdy przyjdzie mu zacząć działać solowo, co zresztą wolał, ale całe XOXO zdawało się być przydatnym, więc tak głośno nie narzekał.
Rozłam w wytwórni wydawał się idealną okazją do wzięcia życia we własne ręce. Mógł przecież podziękować za współpracę i pójść w swoją stronę, jednak nie miał takiej odwagi. Jako jeden z ostatnich podpisał kontrakt z wytwórnią TUNE. Nadal miał niespłacone kredyty, a mimo chomikowania pieniędzy, te mogły się kiedyś skończyć.
Junhoe zaczął solową karierę.
Termin zaciągnięcia się do wojska zbliżał się nieubłaganie, a on chciał przed tym zrobić jak najwięcej. Wydał swój solowy album, zebrał całkiem pozytywny odbiór po czym skorzystał z propozycji zagrania głównej roli w musicalu. Co prawda tematyka niekoniecznie mu odpowiadała, jednak otwierała się przed nim nowa ścieżka kariery, z której miał zamiar skorzystać. Gra aktorska nie przynosiła mu problemów, śpiewa również, przez co ponownie zebrał pozytywne komentarze i widmo współpracy w przyszłości.
Junhoe przeżył służbę w wojsku.
Okres ten wydawał się w jego głowie słodko-gorzki. Musiał się pilnować, a jednocześnie nie chciał unikać pełnienia obowiązków. Udało mu się w miarę wtopić w otoczenie, zgłaszając się do wszelkich, możliwych artystycznych wystąpień, jakie mógł sobie wymarzyć. Mimo wszystko zakończenie służby pod koniec 2023 roku przywitał z ogromną ulgą i nieco jaśniejszym spojrzeniem na swoją przyszłość.
Yoo Junhoe nie spoczął na laurach.
Nigdy nie miał zamiaru odpuścić. Skoro istnieli ludzie, którzy chcieli go angażować w inne projekty, dlaczego miałby to odrzucać? Skupił się głównie na karierze aktorskiej występując w kilku musicalach, a na horyzoncie zaczęły się pojawiać kolejne role. Może nie czuł się już tylko idolem, jednak tego też nie miał zamiaru porzucać. Pilnował się i skupiał na ciągle nieosiągniętych życiowych celach.
Kariera skoczka narciarskiego też powoli zaczynała nabierać rumieńców. Co prawda zimowe zawody sobie odpuścił, jednak w letnich planował się pojawić. Miał środki, miał możliwości, miał umiejętności, których nie miał okazji w pełni zaprezentować.
Po prostu chciał spełnić swoje marzenia.
Nic więcej.
Garść ciekawostek mniej lub bardziej poważnych:
⨳ Junhoe w czasie debiutu miał długie włosy, przez co niektórzy mylnie brali go za kobietę, stan ten utrzymywał się około dwóch lat, dopóki wytwórnia w końcu nie zgodziła się ich skrócić, co przyjął z nieukrywaną ulgą.
⨳ Nie zawsze potrafił w odpowiednim momencie ugryźć się w język przez co nie raz i nie dwa dostał srogi opierdziel od menadżera. Stan ten uległ zmianie, gdy fani podchwycili jego złośliwości, a te całkiem przypadły im do gustu. Dzięki temu mógł pozwolić sobie na nieco więcej, a jego testy szybko otrzymywały łatkę „ikonicznych”.
⨳ Gdy fani dokopali się do informacji o tym, że kocha skoki narciarskie, zaczęli go nazywać „Froggy”. Nie cierpiał tej ksywki, jednak nie miał zamiaru się z nią tak otwarcie kłócić.
⨳ Założył anonimowo kanał w serwisie Youtube, gdzie wrzuca covery piosenek, które nie nadają się do występów publicznych. Uwielbia piosenki z serialu Helluva Boss, ale najbardziej te wykonywane przez Fizzarolliego. Te też przynoszą mu najwięcej wyświetleń.
⨳ Pierwszy, jak i drugi, musical w jakich grał miał tematykę Drag Queen. Niekoniecznie czuł się z tym komfortowo, jednak postanowił otworzyć się na nowe doświadczenia.
⨳ Jak ognia unika wizyt u psychologów czy psychiatrów.
⨳ Najwięcej pieniędzy wydaje na sprzęt sportowy.
⨳ Właściciel pomeraniana Calineczka i rudego kociska Gerdy.
Czy czuł z tego powodu smutek, żal czy rozpacz? Tęsknił za rodzicami, których nie miał okazji poznać, czy pamiętać? Nie. Odczuwał wobec nich żadnych emocji.
Już od najmłodszych lat określano go jako żywiołowe dziecko, które w jednym miejscu za długo nie usiedzi. Lubił bawić się z dziećmi z sąsiedztwa, lubił chodzić do przedszkola, określano go jako dość społecznego, kontaktowego dzieciaka. Co prawda bardzo niepokornego, ale zrzucano to na sytuację rodzinną. W końcu czym mógłby zawinić mały Yoo?
W domu nigdy się nie przelewało; Dziadek nie był aż tak starym, nadal mógł pracować, jednak to nie przynosiło aż tak wielkich zysków. Hoe musiał pogodzić się, lub nie, z tym, że nie zawsze dostawał to czego chciał. Pod tym względem dość wyraźnie odstawał od swoich kolegów, jednak ci nie rzucali żadnych uwag z tym związanych. Jeszcze.
Kiedyś dziadek miał obiecującą karierę w skokach narciarskich. Co prawda sam nie skakał, ale dzierżył stanowisko asystenta trenera głównego kadry Japonii. Czasy te minęły, ale miłość do tego sportu nie zniknęła. Prowadził zajęcia w swoich rodzinnych stronach dla dzieciaków, którzy chcieli spróbować w tym swoich sił. Nie należało to do najtańszych hobby, ale jakoś udawało się funkcjonować z tym co było.
Junhoe kochał skoki.
Niezaprzeczalnie uwielbiał ten sport, snując dziecięce marzenia, że kiedyś uda mu się osiągnąć sukces w tej dyscyplinie, aby móc godnie reprezentować kraj w czasie trwania najważniejszych imprez sportowych. Ciężko pracował trenując swoje umiejętności, chcąc stać się jeszcze lepszym. Miał postawiony cel, wystarczyło się tylko skupić na nim. Reszta z czasem przyjdzie. Przynajmniej tak sobie wmawiał.
Czas szkolny raczej nie należał do najlżejszych. Nie wszystkie dzieci należały do najbardziej wyrozumiałych, a przytyki nigdy się nie kończyły. Nienawidził wypominania mu bycia sierotą, przez co dość łatwo dało się go sprowokować do kłótni czy w późniejszych latach do bójek. Junhoe nigdy jako pierwszy nie zaczynał, to przyniosłoby mu wiele kłopotów, których nie potrzebował. Prowokował, odpłacał się pięknym za nadobne, a pierwszy cios nigdy nie padał z jego strony.
Gdzieś w połowie podstawówki szukał czegoś dla siebie. Urozmaicenie szkolnego życia zdawało się czymś kuszącym, dlatego idąc za ciosem zapisał się na szkolne zajęcia taneczne. Chciał być maksymalnie gibkim i elastycznym, bo to mu wiele ułatwiało w czasie skoków.
Junhoe miał androgeniczną urodę.
Do gimnazjum poszedł do większego miasta. Co prawda szczerze nie znosił uciążliwych dojazdów, jednak nie miał wyboru, trzeba było to zaakceptować. Im był starszym tym bardziej nasiliły się uszczypliwość. Koledzy nie mieli dla niego litości. Nie dało się ukryć bycia mniej zamożnym od nich, a dochodziły do tego uwagi dotyczące wyglądu.
Dojrzewanie było dla niego łaskawe. Żadnych większych zmian skórnych, denerwujących włosów, te na głowie rosły mu ją szalone, czy uciążliwej mutacji. Wszystko przebiegało jak z płatka. Lubił tańczyć, lubił gimnastykę artystyczną, lubił skoki. Wszystkie te hobby potrafiły zagłuszyć uciążliwe myśli o znajdywaniu się na ostatnim miejscu łańcucha pokarmowego w szkole.
Z bliżej niestwierdzonego powodu dziewczyny go uwielbiały. Zagadywały na każdym kroku, chcąc spędzić z nim chociaż odrobinkę czasu. Nie wykazywał większego zainteresowania, nie chciał dawać kolejnego powodu oprawcom do znęcania się.
Junhoe dostał zaproszenie na przesłuchanie do wytwórni.
Pod koniec pierwszej klasy gimnazjum razem z kolegami z grupy tanecznej pojechali na konkurs do Seulu. Wypadli tam całkiem przyzwoicie, więc nie było na co narzekać. Ku jego nieszczęściu, zwrócił na niego uwagę jeden z pracowników wytwórni i zaprosił na przesłuchanie. Junhoe starał się odmówić, jednak ten dość mocno na niego naciskał, aby przemyślał propozycję. Jakakolwiek ścieżka kariery związana z byciem idolem do niego ani trochę nie przemawiała. Wolał zostać utytułowanym sportowcem, a nie małpką skaczącą po scenie. Tak przynajmniej myślał w tamtym momencie.
Po powrocie do domu przemyślał to wszystko na chłodno; Żeby realizować marzenia potrzebował pieniędzy, dużej ilości pieniędzy. Inwestowanie w nowy, lepszy sprzęt czy wyjazdy na zagraniczne konkursy, czy zgrupowania pochłaniały ogromne ilości środków. Nie posiadał ich, a bardzo chciał. Korea nie dawała mu takich możliwości rozwoju, a szukanie sponsorów w tym momencie wydawały się czymś niemożliwym. Potrzebował rozgłosu. Potrzebował możliwości. Cynicznie chciał skorzystać z okazji, którą rzucił mu pod nogi los. W końcu lubił tańczyć, głos miał całkiem przyzwoity, więc chyba powinien spróbować. Co prawda dziadek kręcił na to nosem, jednak nie miał zamiaru mu tego zakazywać.
Przygotował się. Nie chciał wyjść na mało poważnego, przez co nieco więcej czasu poświęcił na to. Odliczał dni do daty przesłuchania, a dziadek chcąc nie chcąc pojechał razem z nim. Nie stresował się. Jednocześnie zależało mu, jak i nie zależało, dlatego poszło mu naprawdę dobrze. Starał się grać pozytywnego, ale jednocześnie nie chciał wyjść aż za bardzo słodko-pierdząco. Może ta prawie-autentyczność ich do niego przekonała? Kto wie, ale po kilku tygodniach otrzymał pozytywną odpowiedź.
Junhoe został trainee.
Co prawda trochę niedowierzał, jednak doczekał się tego momentu. Przez wzgląd na odległość jaka dzieliła jego rodzinne strony, a Seul musiał się przeprowadzić. Ciężko zmienić szkołę na początku drugiej klasy gimnazjum, jednak nie miał zamiaru narzekać. Wytwórnia ogarnęła mu wszystko co mogła: miał gdzie spać, miał co jeść i miał godziny spędzone na salach treningowych. Zmiana zamieszkania nie wpłynęła na niego za dobrze. Od razu rzucało się w oczy jego prowincjonalne pochodzenie, gdzie nawet akcent brzmiał nie tak, jak powinien. Nie zawierał żadnych przyjaźni, bo czuł, że każdy patrzył na niego z góry. Po raz kolejny trafił na samo dno łańcucha popularności. Odczuwał frustrację, a jednocześnie nie mógł tak otwarcie bronić się; Trainee nie powinien mieć na swoim koncie żadnego wyskoku, dlatego zaciskał zęby i ignorował wszelkiego rodzaju przytyki.
Ciężko mu było opisać czas przygotowania do debiutu. Starał się, gryz się w język, gdy powinien, a co najważniejsze starał się być najlepszym. Taniec czy gimnastyka nie sprawiały mu większych problemów, śpiew potrzebował godzin treningów, jednak efekty w pełni go zadowalały. Znał swoje mocne strony, znał doskonale również te słabe. Nie miał zamiaru się oszukiwać.
Oczywiście w czasie wolnym, gdy taki się pojawił, jechał w rodzinne strony i wyciskał z siebie siódme poty na skoczni. Co prawda tym razem nieco bardziej na siebie uważał, aby nie zaliczyć spektakularnej kontuzji, wykluczającej go z możliwości debiutu.
Junhoe trafił do zespołu XOXO.
Jak mógł czuć się niespełna szesnastolatek w wielkim, muzycznym świecie? Koszmarnie. Z biegiem czasu zrozumiał, że to było dla niego o wiele za wcześnie, ale nie chciał odmawiać. Postawił sobie cel, który zdecydował się zrealizować. A zespół miał się okazać trampoliną do jego osiągnięcia.
Na początku miotał się niesłychanie, szukając swojego miejsca wśród starszych kolegów. Czuł się niczym gówniarz wepchnięty w towarzystwo studentów, przez co znowu wydawało mu się, że ci patrzyli na niego z góry. Wszystko wydawało się obracać przeciwko niemu, a łączenie szkoły i bycia idolem rzucało tylko i wyłącznie kłody pod nogi. Jeszcze bardziej inni uczniowie próbowali mu dogryźć, a on musiał milczeć, zbywając w ten sposób ich komentarze.
Bycie na fali nie należało do najprostszych; Hoe mimo wszystko nie lubił tak mocno znajdować się w centrum uwagi, jednak musiał to robić, przynosiło mu to aż za wiele korzyści. Posiadał sekretną listę rzeczy, które chciał sobie kupić po otrzymaniu pierwszej wypłaty. Co prawda zawierała tylko i wyłącznie sprzęt do skoków narciarskich, jednak tylko to się dla niego liczyło. Nie po to stoczył tyle dyskusji z wytwórnią na temat swojego hobby, aby odpuścić.
Lata płynęły, a Junhoe poczuł się zagubiony. Latami gromadzona frustracja zaczynała się z niego wylewać, a on nie był w stanie jej kontrolować. Na początku przymykano na to oko, w końcu można to było zrzucić na fakt młodego wieku i ogromnej popularności, jaką otrzymał. Jednak uszczypliwe komentarze w stosunku do staffu się nie kończyły, a on coraz częściej zaczynał pyskować do starszych kolegów z zespołu. Nie potrafił znaleźć ujścia swoich negatywnych emocji, a przelewanie ich na postronnych ludzi, zdawało się najgorszym pomysłem. Kiedyś pomagał mu taniec, kiedyś pomagało skakanie do upadłego, a teraz żadna z tych rzeczy go nie cieszyła. Zapchany harmonogram nie pozwalał na tego typu ustępstwa.
Junhoe czuł się zgubionym.
Popularność okazała się mieczem obusiecznym. Im więcej aktywności, tym więcej pieniędzy, a on nie potrafił się z tego cieszyć. Powoli miał dość, a nawet nie minęło pięć lat od debiutu. Wytwórnia doradziła mu pójście do psychologa, a on naiwny uwierzył im, że to mu pomoże. Nigdy nie pomogło.
Przez wiele lat błąkał się od jednego specjalisty, do drugiego, ale żaden nie sprostał jego oczekiwaniom. Rozmowy nie przynosiły efektów, leki nigdy nie działały, a on coraz bardziej irytował się całą tą otoczką. Szukał innego rozwiązania, które pomoże mu nieco bardziej zaangażować się w rzeczy dziejące się dookoła. Zimowe Igrzyska Olimpijskie zdawały się idealnym celem.
Mimo upływu lat nigdy nie zrezygnował z tego marzenia. Trenował w czasie wolnym, jeżeli miał okazję to wyjeżdżał na treningi za granicę, nie chcąc niczego odpuszczać. Udało się wystartować w kilku konkursach, które wypadały w czasie trwania urlopu. Małymi kroczkami budował swoje umiejętności. Może jak na jego gust nieco za wolno, jednak nie miał prawa narzekać.
Co prawda występ jako przedskoczek w czasie trwania konkursu nie było wielkim osiągnięciem, jednak dla niego stanowiło pierwszy krok w tej niekończącej się podróży.
Junhoe powoli zaczynał dorastać.
Może zajęło mu to więcej czasu niż innym, jednak zaczął zauważać zmiany, jakie w nim zachodziły. Poważnie traktował swoją pracę dobrze wiedząc, że stanowiła dla niego główne źródło zarobku, a dość przemyślane wydatki skutkowały kredytem, który wypadało spłacić. Zdarzały mu się wybuchy, jednak nie tak częste jak wcześniej. Wmawiał wszystkim dookoła, że to zasługa terapii, a nie znalezienia nowego źródła wyładowania własnej frustracji.
Pragnął wycisnąć, jak najwięcej ze swojej kariery, póki byli popularni, póki chcieli ich słuchać. Korzystał z tego pełną gębą, zastanawiając się co zrobi w przyszłości, gdy przyjdzie mu zacząć działać solowo, co zresztą wolał, ale całe XOXO zdawało się być przydatnym, więc tak głośno nie narzekał.
Rozłam w wytwórni wydawał się idealną okazją do wzięcia życia we własne ręce. Mógł przecież podziękować za współpracę i pójść w swoją stronę, jednak nie miał takiej odwagi. Jako jeden z ostatnich podpisał kontrakt z wytwórnią TUNE. Nadal miał niespłacone kredyty, a mimo chomikowania pieniędzy, te mogły się kiedyś skończyć.
Junhoe zaczął solową karierę.
Termin zaciągnięcia się do wojska zbliżał się nieubłaganie, a on chciał przed tym zrobić jak najwięcej. Wydał swój solowy album, zebrał całkiem pozytywny odbiór po czym skorzystał z propozycji zagrania głównej roli w musicalu. Co prawda tematyka niekoniecznie mu odpowiadała, jednak otwierała się przed nim nowa ścieżka kariery, z której miał zamiar skorzystać. Gra aktorska nie przynosiła mu problemów, śpiewa również, przez co ponownie zebrał pozytywne komentarze i widmo współpracy w przyszłości.
Junhoe przeżył służbę w wojsku.
Okres ten wydawał się w jego głowie słodko-gorzki. Musiał się pilnować, a jednocześnie nie chciał unikać pełnienia obowiązków. Udało mu się w miarę wtopić w otoczenie, zgłaszając się do wszelkich, możliwych artystycznych wystąpień, jakie mógł sobie wymarzyć. Mimo wszystko zakończenie służby pod koniec 2023 roku przywitał z ogromną ulgą i nieco jaśniejszym spojrzeniem na swoją przyszłość.
Yoo Junhoe nie spoczął na laurach.
Nigdy nie miał zamiaru odpuścić. Skoro istnieli ludzie, którzy chcieli go angażować w inne projekty, dlaczego miałby to odrzucać? Skupił się głównie na karierze aktorskiej występując w kilku musicalach, a na horyzoncie zaczęły się pojawiać kolejne role. Może nie czuł się już tylko idolem, jednak tego też nie miał zamiaru porzucać. Pilnował się i skupiał na ciągle nieosiągniętych życiowych celach.
Kariera skoczka narciarskiego też powoli zaczynała nabierać rumieńców. Co prawda zimowe zawody sobie odpuścił, jednak w letnich planował się pojawić. Miał środki, miał możliwości, miał umiejętności, których nie miał okazji w pełni zaprezentować.
Po prostu chciał spełnić swoje marzenia.
Nic więcej.
Garść ciekawostek mniej lub bardziej poważnych:
⨳ Junhoe w czasie debiutu miał długie włosy, przez co niektórzy mylnie brali go za kobietę, stan ten utrzymywał się około dwóch lat, dopóki wytwórnia w końcu nie zgodziła się ich skrócić, co przyjął z nieukrywaną ulgą.
⨳ Nie zawsze potrafił w odpowiednim momencie ugryźć się w język przez co nie raz i nie dwa dostał srogi opierdziel od menadżera. Stan ten uległ zmianie, gdy fani podchwycili jego złośliwości, a te całkiem przypadły im do gustu. Dzięki temu mógł pozwolić sobie na nieco więcej, a jego testy szybko otrzymywały łatkę „ikonicznych”.
⨳ Gdy fani dokopali się do informacji o tym, że kocha skoki narciarskie, zaczęli go nazywać „Froggy”. Nie cierpiał tej ksywki, jednak nie miał zamiaru się z nią tak otwarcie kłócić.
⨳ Założył anonimowo kanał w serwisie Youtube, gdzie wrzuca covery piosenek, które nie nadają się do występów publicznych. Uwielbia piosenki z serialu Helluva Boss, ale najbardziej te wykonywane przez Fizzarolliego. Te też przynoszą mu najwięcej wyświetleń.
⨳ Pierwszy, jak i drugi, musical w jakich grał miał tematykę Drag Queen. Niekoniecznie czuł się z tym komfortowo, jednak postanowił otworzyć się na nowe doświadczenia.
⨳ Jak ognia unika wizyt u psychologów czy psychiatrów.
⨳ Najwięcej pieniędzy wydaje na sprzęt sportowy.
⨳ Właściciel pomeraniana Calineczka i rudego kociska Gerdy.