zdjęcieinformacjebiografia
Heo Haeyang
Choi Chanhee


noc | tabletki uspokajające | zielona herbata | jesień | biżuteria | występy na scenie | dokumenty kryminalne | neony | pistacje | niezapominajki | morze | zapach deszczu | wanilia | koty | kręcone włosy | kolor fioletowy | wino | owoce morza | komplementy | burza | wiśnie
wczesne poranki | fałszywość | truskawki | temat rodziny | pomarańczowe ubrania | upały | zodiakalne bliźnięta | czarna kawa | gorzka czekolada | krew | igły | nieład | wysokość | samoloty | kolorowe soczewki | przesadna słodkość | suche usta | zapach mięty | brzoskwiniowe soju
Heo Haeyang
Hae
01.08.2002 | Seul
Koreańskie
Idol
Tune Entertainment | Brawlers
Hae
01.08.2002 | Seul
Koreańskie
Idol
Tune Entertainment | Brawlers
biografia
Będziesz wielką gwiazdą, więc nigdy się nie poddawaj.
Stwierdzenia mające pchać go w stronę wyśnionej kariery nigdy nie były wymaganiami; ani ze strony jego rodziców, ani innych, bliskich mu osób. Nie odczuwał więc przesadnej presji i nie musiał podporządkowywać się żadnym oczekiwaniom, gdy jako brzdąc z obdartymi kolanami i szerokim uśmiechem na ustach zadecydował; chcę być sławny. Dążąc do celu, odnajdywał ogromne wsparcie w swojej rodzinie i nieznane wcześniej pokłady ambicji czy samodyscypliny. Wiedział przecież, że ta ścieżka nigdy nie będzie usłana różami. Nie zaniedbywał jednak innych obowiązków czy swoich przyjaciół na rzecz wyśnionej kariery; uczył się dość pilnie i oszczędzał niektóre popołudnia, by spotkać się ze znajomymi, jedynie niekiedy siedząc z głową w chmurach. Bo co jeśli było to jedynie marzenie? Dziecinna prośba do losu, by ten dał mu wszystko, co do tej pory widział jedynie w swoich snach?
Ludzie cię kochają, nigdy o tym nie zapominaj.
Jego matka miała rację, gdy powtarzała mu to niczym mantrę; ludzie naprawdę go kochali. Nauczycielki doceniały jego starania i ciepły uśmiech. Przyjaciele urządzali mu przyjęcia niespodzianki podczas każdych urodzin. A nieznajomi przyglądali mu się z niezwykłą czułością, gdy podczas największej ulewy trzymał parasolkę nad bezdomnym kotem, wkrótce wracając z nim do domu. Ludzie widzieli w nim więcej niż on sam; szczególnie gdy nie płakała na pogrzebie swoich rodziców, jedynie dość niepewnie ściskając dłoń swojego brata. Bo przecież nie mogli odejść na zawsze, prawda? A on, w szczycie swojej kariery, miał odnajdywać ich spojrzeniem na trybunach największych aren, za każdym razem dziękując im za wsparcie. Tyle że doczekał się wyłącznie jednej z tych rzeczy; sławy.
Jesteś wystarczający i nigdy nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.
I rzeczywiście tak było. Jego pewność siebie, talent i samozaparcie pozwoliły mu na przebrnięcie wielu etapów życia, treningów i paznokci obgryzanych w stresie, by podpisał swój pierwszy kontrakt, debiutując chwilę po swoich dwudziestych urodzinach; w nieco większej niepewności niż początkowo zakładał. Bo przecież nie mógł zawieść rodziców; nawet jeśli ci mieli nigdy tego nie zobaczyć. Przede wszystkim nie mógł jednak zawieść samego siebie. Nauczył się więc żyć ze świadomością, że swoją rodziną nazywał teraz wyłącznie swojego brata. Podobnie jak i nauczył się żyć jako idol; choć to prędko okazało się niewystarczające. Nawet jeśli przez całe życie czekał na ten wielki moment. Bo z każdym zamknięciem się w studiu czy na sali tanecznej, wymagał od siebie jeszcze więcej. I całe to pragnienie nigdy nie malało; wręcz przeciwnie, nasilając się z każdym dniem. Ale może właśnie taka była cena sławy?
Stwierdzenia mające pchać go w stronę wyśnionej kariery nigdy nie były wymaganiami; ani ze strony jego rodziców, ani innych, bliskich mu osób. Nie odczuwał więc przesadnej presji i nie musiał podporządkowywać się żadnym oczekiwaniom, gdy jako brzdąc z obdartymi kolanami i szerokim uśmiechem na ustach zadecydował; chcę być sławny. Dążąc do celu, odnajdywał ogromne wsparcie w swojej rodzinie i nieznane wcześniej pokłady ambicji czy samodyscypliny. Wiedział przecież, że ta ścieżka nigdy nie będzie usłana różami. Nie zaniedbywał jednak innych obowiązków czy swoich przyjaciół na rzecz wyśnionej kariery; uczył się dość pilnie i oszczędzał niektóre popołudnia, by spotkać się ze znajomymi, jedynie niekiedy siedząc z głową w chmurach. Bo co jeśli było to jedynie marzenie? Dziecinna prośba do losu, by ten dał mu wszystko, co do tej pory widział jedynie w swoich snach?
Ludzie cię kochają, nigdy o tym nie zapominaj.
Jego matka miała rację, gdy powtarzała mu to niczym mantrę; ludzie naprawdę go kochali. Nauczycielki doceniały jego starania i ciepły uśmiech. Przyjaciele urządzali mu przyjęcia niespodzianki podczas każdych urodzin. A nieznajomi przyglądali mu się z niezwykłą czułością, gdy podczas największej ulewy trzymał parasolkę nad bezdomnym kotem, wkrótce wracając z nim do domu. Ludzie widzieli w nim więcej niż on sam; szczególnie gdy nie płakała na pogrzebie swoich rodziców, jedynie dość niepewnie ściskając dłoń swojego brata. Bo przecież nie mogli odejść na zawsze, prawda? A on, w szczycie swojej kariery, miał odnajdywać ich spojrzeniem na trybunach największych aren, za każdym razem dziękując im za wsparcie. Tyle że doczekał się wyłącznie jednej z tych rzeczy; sławy.
Jesteś wystarczający i nigdy nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.
I rzeczywiście tak było. Jego pewność siebie, talent i samozaparcie pozwoliły mu na przebrnięcie wielu etapów życia, treningów i paznokci obgryzanych w stresie, by podpisał swój pierwszy kontrakt, debiutując chwilę po swoich dwudziestych urodzinach; w nieco większej niepewności niż początkowo zakładał. Bo przecież nie mógł zawieść rodziców; nawet jeśli ci mieli nigdy tego nie zobaczyć. Przede wszystkim nie mógł jednak zawieść samego siebie. Nauczył się więc żyć ze świadomością, że swoją rodziną nazywał teraz wyłącznie swojego brata. Podobnie jak i nauczył się żyć jako idol; choć to prędko okazało się niewystarczające. Nawet jeśli przez całe życie czekał na ten wielki moment. Bo z każdym zamknięciem się w studiu czy na sali tanecznej, wymagał od siebie jeszcze więcej. I całe to pragnienie nigdy nie malało; wręcz przeciwnie, nasilając się z każdym dniem. Ale może właśnie taka była cena sławy?