zdjęcieinformacjebiografia
park jinsu
Kim Sunwoo


motory – czerwona szminka u kobiet – gorące prysznice – matcha – kino – śmieciowe jedzenie – phonk – czereśnie – zapalniczki Zippo – słuchawki redukujące szum kiedy pracuje – papryczki jalapeño – dużo bodźców naraz – Mortal Combat – papierkowa robota – pitbulle – Kill Bill – spanie do południa – Charli xcx
zbyt jasne pomieszczenia – MCU – fizyczna praca – cukinia – otwieranie szampana – kompletna cisza – biedronki – zakupy spożywcze – windy i ruchome schody – duże, puste przestrzenie – uczucie niepewności – filmy wojenne – noszenie okularów (przy jego niewielkiej wadzie wzroku na szczęście nie staje się bez nich kompletnie ślepy)
Park Jinsu
Jin
10/11/1999, Yeosu
koreańskie
stażysta w dziale HR
Fun Entertainment
Jin
10/11/1999, Yeosu
koreańskie
stażysta w dziale HR
Fun Entertainment
biografia
O tym, że bycie sierotą w Korei podobne jest do startowania w wyścigu z kulą przykutą do nogi łańcuchem, przekonał się w swoim życiu bardzo wcześnie. Bardzo wcześnie też postanowił, że nie ma takiej siły na tym świecie, która mogłaby sprawić, że taka mała niedogodność, wszelkie wiążące się z nią krzywe spojrzenia i jeszcze bardziej krzywe zachowania ze strony sporej części społeczeństwa będą w stanie odebrać mu szansę na sukces w życiu. Nie było nawet istotne to, jaki to miał być konkretnie sukces – nie miał w głowie wymarzonej kariery, skrupulatnie przemyślanej i dobranej dla siebie ścieżki, którą zamierzał podążać, nie marzył o byciu astronautą, politykiem czy gwiazdą rocka, tak jak jego koledzy z domu dziecka. Jego cel był o wiele bardziej uogólniony i sprowadzał się do jednej, bardzo prostej rzeczy. Chciał dostać szansę na komfortowe życie, pozbawione ciągłych stresów, nerwów i ograniczeń, do których przyzwyczajany był odkąd sięgał pamięcią. Chciał być wolny.
Dobra pamięć sprzyjała jego determinacji w nauce, szybkie przyswajanie materiału jedynie podbijało jego motywację (i może trochę też ego), a liczne zajęcia dodatkowe czy udział w klubach zawsze stanowiły dla niego przyjemne oderwanie i kilka godzin dłużej poza domem dziecka, zamiast być jedynie przykrym obowiązkiem w imię lepszej średniej. Lubił, kiedy dużo się działo, a różne zobowiązania się na siebie nachodziły, przeplatając się jakimś cudem z życiem towarzyskim, bo zawsze bardziej skłonny był poświęcić sen i czas dla siebie samego niż kontakt ze znajomymi. Było to może potwornie chaotyczne, ale chaos był tym, w czym odnajdywał się najlepiej – wychowywał się z nim, żył z nim na co dzień, naturalnym było, że i w jego głowie miał on swoje miejsce.
Praca... Była męcząca, szczególnie na początku. Nienawidził pracy fizycznej, pomagania na polach sąsiadujących z domem dziecka czy w ogrodach starszych pań, które same nie dawały już rady zadbać o grządki z warzywami czy kwiatami, noszenia ciężkich rzeczy, obolałych mięśni, lepiącego potu i marnych groszy, jakie za to dostawał. Był jednak tylko dzieciakiem, więc jedyne na co mógł liczyć, to cudza łaska i drobniaki, których nie można było nazwać faktyczną wypłatą. Czas jednak mijał, a przed nim otwierało się stopniowo coraz więcej możliwości – łapał się każdej możliwej pracy dorywczej, do jakiej tylko chcieli go wziąć, z czasem patrząc na to jak na zaliczanie kolejnych side questów w grze, co zdecydowanie pomogło mu zyskać trochę bardziej optymistyczne podejście. To zaczęła być... Zabawa, w jakimś stopniu. Nawet zmywanie garów mogło być rozrywką, kiedy postawił przed sobą minutnik i skupiał się na wykonywaniu swoich obowiązków coraz szybciej i skuteczniej, zamiast myśleć o tym, jak żmudne są to czynności.
Nie czekał nawet dnia dłużej niż musiał, żeby opuścić dom dziecka. Słowo od znajomych szukających współlokatora do mieszkania, które zamierzali wynająć w Seulu – to mu wystarczyło, żeby spakować swoje skromne manatki i pożegnać się z Yeosu, do którego nie planował wrócić już nigdy. Miał wrażenie, że świat stanął przed nim otworem. Więcej ludzi, więcej hałasu, więcej zabawy, więcej możliwości, więcej... Wszystkiego. Ciężka praca w szkole się opłaciła, dając mu szansę pójścia na studia – i może wybrał kierunek metodą dość… Losową, zbierając garść opcji, które brzmiały interesująco (i potencjalnie dobrze płatnie) i ostateczną decyzję podejmując na ślepo wbitą w papier szpilką, ale nie potrzebował wiele czasu, żeby faktycznie przekonać się do zarządzania. Aktualnie chaos w jego życiu sprawnie przeplata się z rutyną, wciąż się uczy, wciąż łapie się prac dorywczych, teraz jednak mogąc się pochwalić również rozpoczynanym w Fun Entertainment stażem; nie ukrywa w tym wszystkim, że ma nadzieję, że otworzy mu to perspektywy na coś... Stałego. Szczególnie, że widzi dla siebie więcej niż jeden powód, żeby w wytwórni zostać na dłużej.
Dobra pamięć sprzyjała jego determinacji w nauce, szybkie przyswajanie materiału jedynie podbijało jego motywację (i może trochę też ego), a liczne zajęcia dodatkowe czy udział w klubach zawsze stanowiły dla niego przyjemne oderwanie i kilka godzin dłużej poza domem dziecka, zamiast być jedynie przykrym obowiązkiem w imię lepszej średniej. Lubił, kiedy dużo się działo, a różne zobowiązania się na siebie nachodziły, przeplatając się jakimś cudem z życiem towarzyskim, bo zawsze bardziej skłonny był poświęcić sen i czas dla siebie samego niż kontakt ze znajomymi. Było to może potwornie chaotyczne, ale chaos był tym, w czym odnajdywał się najlepiej – wychowywał się z nim, żył z nim na co dzień, naturalnym było, że i w jego głowie miał on swoje miejsce.
Praca... Była męcząca, szczególnie na początku. Nienawidził pracy fizycznej, pomagania na polach sąsiadujących z domem dziecka czy w ogrodach starszych pań, które same nie dawały już rady zadbać o grządki z warzywami czy kwiatami, noszenia ciężkich rzeczy, obolałych mięśni, lepiącego potu i marnych groszy, jakie za to dostawał. Był jednak tylko dzieciakiem, więc jedyne na co mógł liczyć, to cudza łaska i drobniaki, których nie można było nazwać faktyczną wypłatą. Czas jednak mijał, a przed nim otwierało się stopniowo coraz więcej możliwości – łapał się każdej możliwej pracy dorywczej, do jakiej tylko chcieli go wziąć, z czasem patrząc na to jak na zaliczanie kolejnych side questów w grze, co zdecydowanie pomogło mu zyskać trochę bardziej optymistyczne podejście. To zaczęła być... Zabawa, w jakimś stopniu. Nawet zmywanie garów mogło być rozrywką, kiedy postawił przed sobą minutnik i skupiał się na wykonywaniu swoich obowiązków coraz szybciej i skuteczniej, zamiast myśleć o tym, jak żmudne są to czynności.
Nie czekał nawet dnia dłużej niż musiał, żeby opuścić dom dziecka. Słowo od znajomych szukających współlokatora do mieszkania, które zamierzali wynająć w Seulu – to mu wystarczyło, żeby spakować swoje skromne manatki i pożegnać się z Yeosu, do którego nie planował wrócić już nigdy. Miał wrażenie, że świat stanął przed nim otworem. Więcej ludzi, więcej hałasu, więcej zabawy, więcej możliwości, więcej... Wszystkiego. Ciężka praca w szkole się opłaciła, dając mu szansę pójścia na studia – i może wybrał kierunek metodą dość… Losową, zbierając garść opcji, które brzmiały interesująco (i potencjalnie dobrze płatnie) i ostateczną decyzję podejmując na ślepo wbitą w papier szpilką, ale nie potrzebował wiele czasu, żeby faktycznie przekonać się do zarządzania. Aktualnie chaos w jego życiu sprawnie przeplata się z rutyną, wciąż się uczy, wciąż łapie się prac dorywczych, teraz jednak mogąc się pochwalić również rozpoczynanym w Fun Entertainment stażem; nie ukrywa w tym wszystkim, że ma nadzieję, że otworzy mu to perspektywy na coś... Stałego. Szczególnie, że widzi dla siebie więcej niż jeden powód, żeby w wytwórni zostać na dłużej.