zdjęcieinformacjebiografia
jeon jade
kim doyeon


noc, kawa na zimno, symetria, woda niegazowana, zimna wódka, szary świt, jogging, marzenia dzienne, techno, clubbing, praca, darkroom, szkło, gitara basowa
kulki magnetyczne, zachód, bita śmietana, cukierki, marzenia dzienne, interakcje społeczne, gotowanie, praca, dzieci, futra i pióra, perfumy, parki rozrywki, podzielność uwagi, wieś
Jeon Jade
-
30.11.1998, Pusan
Koreańskie
policjantka
posterunek policji w Jongno
-
30.11.1998, Pusan
Koreańskie
policjantka
posterunek policji w Jongno
biografia
Nie jestem w stanie stwierdzić, kiedy pierwszy raz zderzyłam się z rzeczywistością, bo było tych zderzeń tak dużo i każde z nich równie bolesne.
Zderzałam się z rodziną, zderzałam z innymi dziećmi, zderzałam z nauką, z otoczeniem i ze snami.
Nigdy nie byłam tak zdolna jak moje rodzeństwo.
Nie, żebym nie próbowała, ale nawet nasi rodzice szybko przestali mnie pocieszyć, że jeszcze kilka lat i jeszcze kilka prób i będę jak Jacob.
Zawsze byłam w niego zapatrzona, widząc, jaki jest zdolny, jaką ma przed sobą przyszłość świetlaną, która mnie nigdy nie czekała. Miałam tego świadomość już jako małe dziecko, chociaż długo nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego pozostaję tak strasznie w tyle.
Dlaczego musiałam spędzać na nauce wszystkiego o wiele więcej czasu i dlaczego nie mam żadnych talentów.
Dopiero po latach zrozumiałam, że talenty nie są powiązane tylko ze strefą artystyczną. Ale to i tak niewiele zmieniło.
Największy talent, jaki w sobie odkryłam polegał na wtapianiu się w tło.
Powiedziałabym, że opanowałam do perfekcji bycie kameleonem, gdyby tylko perfekcja była w moim zasięgu.
Nie wiem, czy lubię obserwować ludzi, czy po prostu weszło mi to w nawyk.
Nauczyłam się kiedy śmiać się z innymi dziećmi, żeby mnie lubiły, w szkole tak samo, wystarczająco żeby mnie nikt nie dręczył, nie na tyle, żeby się wychylać.
Spędzałam dużo czasu na marzeniach, budując w głowie alternatywne rozwoje wydarzeń, ale żeby zejść na ziemię potrzebowałam dużo czasu. Dlatego nauczyciele za mną nie przepadali.
Buja w obłokach, to najczęściej słyszeli rodzice.
Byłam grzecznym dzieckiem, trochę aż za i zdecydowanie zamkniętym w sobie.
Zwierzałam się rodzeństwu, ale tylko z czubka góry lodowej w mojej głowie i sercu.
Ale im starsza byłam tym trudniej było mi się towarzysko ślizgać. Dorośli ludzie są uważniejsi, nie wszyscy, ale ci, którzy stają się po chwili częścią bliskiego otoczenia i chcą mnie poznać, w najlepszym wypadku uznawali, że wcale nie jestem ciekawa.
Odpowiadało mi to, nie potrafię grać nikogo innego poza najzwyklejszą dziewczyną.
Uwielbiam odgłos szklanki z grubym denkiem odkładanej na szklany stół.
Uwielbiam szklane dilda i mam ich całą kolekcję, chociaż nigdy żadnego nie użyłam. Chciałabym mieć na nie szklaną gablotę albo wkładać do wazonu jak bukiety kwiatów, ale boję się, że przyjdzie czas kiedy ktoś odwiedzi mnie niespodziewanie w ramach podtrzymania dobrych relacji. Wiem, że ludzie tak robią.
I chyba też za bardzo trzymam się w ryzach sztywno, żeby wyciągnąć na światło dzienne jakąkolwiek z moich fantazji. Zostawiam je w półmroku.
Nigdy się z nikim nie spotykałam, to wymaga poświęcenia dużej ilości energii, wielu rozmów, poznawania siebie bliżej, a ja jestem swoją własną ofiarą zaszufladkowania.
Kiedy byłam nastolatką myślałam, że mogę wykorzystać swoją wrażliwość w jakiś kreatywny sposób, ale podobnie jak w przypadku tańca, czy muzyki, nie szło mi ani pisani, ani rysowanie, ani robienie kolaży, ani nic, co mogłoby mi w jakiś sposób pomóc się wyżyć twórczo i poukładać lepiej myśli.
Rodzice znajomym mówili nasza Jade ma talent sportowy, co znaczyło mniej więcej tyle, że lubiłam biegać, nic ponad to. Ale czymś musieli się chwalić, nie mogłam przecież tak bardzo odstawać od reszty rodzeństwa.
Nie mam im za złe, że tak strasznie się różnimy, wręcz przeciwnie, bardzo im kibicuję. I mam głęboką nadzieję, że tak o mnie myślą, o miłej, młodszej siostrze, która ma talent do sportu.
Z rozbiegu trafiłam do szkoły policyjnej bo wydawało mi się to być bezpieczną i rozsądną opcją.
Nie wiem, czy ktokolwiek był ze mnie dumny, ale pewnie jednocześnie był i nie zaskoczony. Byłam dostatecznie poukładana i skupiona, żeby to wyszło. Dostatecznie pozbawiona fantazji. Idealnie, żeby w mundur się wstrzelić, przynieść jakieś korzyści społeczeństwu. W Seulu tyle jest okazji, żebym się mogła wykazać w końcu.
W końcu, w niemym mniemaniu moich rodziców.
Co miałam innego robić? Prosić ojca o posadkę, albo sprzedawać ciastka?
Mogłam.
Może byłabym wtedy szczęśliwsza, nie wiem, lubię w swojej pracy to, że tyle się dzieje, że nikt nie ma szansy poznać się lepiej, o ile mu na tym wyraźnie nie zależy.
Jednocześnie lubię i nie wychodzić z ludźmi z pracy czasem na piwo, lubię obserwować ich i słuchać żartów i zawsze wracam uberem sama.
W burzowe dni wkręcam w lampę czerwone żarówki, parzę kawę, rozbieram się i siadam w oknie, obserwując niebo.