zdjęcieinformacjebiografia
Byun Minjun
Lee Chaemin


zimę ▪ perkusję ▪ piłkę nożną ▪ wypady na siłkę ▪ sport ▪ informatykę ▪ programowanie ▪ gry komputerowe ▪ jazdę samochodem (zwłaszcza nocną) ▪ energetyki ▪ śpiewać pod prysznicem ▪ swobodę ▪ brak ograniczeń ▪ cele ▪ pochwały ▪ rap ▪ hip-hop ▪ podróże ▪ seriale kryminalne i thrillery ▪ bajki disney'a ▪ karbowane frytki ▪ tteokbokki ▪ ice americano ▪ cini minis ▪ lody waniliowe ▪ japońskie serniczki ▪ kuchnię włoską ▪ owoce morza ▪ mocne perfumy
matcha latte ▪ tapioki ▪ czekolady ▪ truskawek ▪ kwaśnych jabłek ▪ upałów ▪ szpitali ▪ pobierania krwi ▪ ograniczania i sterowania ▪ za długich włosów u siebie ▪ manipulowania ▪ eleganckich strojów (mimo że wygląda w nich bardzo dobrze) ▪ żarówiaste kolory ▪ komunikacja miejska ▪ zacinające się oprogramowania ▪
Byun Minjun
Minjun
22.02.2004r., Seul
koreańskie
student, dziedzic firmy
SNU, rodzinna firma
Minjun
22.02.2004r., Seul
koreańskie
student, dziedzic firmy
SNU, rodzinna firma
biografia
Początek.
Zaczęło się niewinne. W zimną noc w połowie lutego, kilka tygodni wcześniej, niż lekarze przewidywali. Na pozór normalnie, nie spektakularnie i nerwowo. Z lekkim wzruszeniem, w momencie przyjścia na świat syna. Nie był wychuchanym i wyczekanym dzieckiem, ale był radością i chlubą, która mimo wszystko, nie trwała długo. Może dlatego, że w bogatych rodzinach, rodzice, a nawet i reszta krewnych, mają tendencję do planowania życia dzieci? Będąc maluchem, nie miał nic do powiedzenia — i nawet jeśli w późniejszych latach zbytnio się to nie zmieniało, to Minjun nie umiał milczeć. Nie lubił uczucia bycia czyjąś marionetką. Nie lubił tego bezsilnego uczucia, utraty panowania nad własnym życiem.
Marzenia.
Nie brakowało mu niczego. Pasja, cele i dążenie do ich realizacji — to było coś, co zawsze chwalili nauczyciele w szkole. Minjun prowadził beztroskie życie, w większości pozbawione obecności rodziców. Był wychowywany przez opiekunki, które bez wyrzutów sumienia nazywały go złotym chłopcem. Pilny, skrupulatny, dokładny. Takie epitety trafiały w jego kierunku. Lubił być pierwszy, lubił być chwalony za swoje osiągnięcia. Wiedział, co w przyszłości będzie robić, bo już od dawna upatrzył sobie swój wymarzony zawód. Potrzebował tylko szczegółów, specjalizacji.
Lubił zatrzymywać się przy boisku, gdzie sportowcy ćwiczyli swoje dziedziny. Przyglądał się biegaczom, graczom zespołowym, chodził na basen po to, aby z fascynacją oglądać, jak dorośli przepływali te ogromne baseny w kilka minut, ścigając się o najszybszy czas. W pierwszej myśli, chciał być pływakiem; i to nie byle jakim, bo dumą narodu. Jego ambicja bycia pierwszym miała tutaj naprawdę duże pole do popisu. Nauczył się pływać, wchodził w coraz bardziej głębokie wody, aż w końcu zakochał się.
I to nie w pływaniu, ani nie w jakiejś problematycznej dziewczynie, a w biało-czarnym, okrągłym przedmiocie. Pokochał kopać piłkę, traktując to jako swoją pasję i po czasie jego umiejętności logiczne rozwinęły się na tyle, że uczył się analizować ruchy na boisku. Uczył się postępowania na murawie, dobrych ataków, złudnie wyuczonych ruchów innych piłkarzy. Z tym właśnie wiązała się ambicja bycia pierwszym, chciał być o krok przed innymi — i wiedział, że był coraz lepszy.
Piłkarzyk od siedmiu boleści, latający między korepetycjami a treningami, nie opuścił nigdy żadnego z nich. Aż do momentu, kiedy swoim gapiostwem zapłacił za marzenia.
Rozczarowanie.
W wieku piętnastu lat przekreślił swoje marzenia przez chciwość i lekkomyślność.
Ciężko być w wielu miejscach na raz, a mimo to starał się nie odpuszczać żadnych zajęć. W końcu starał się o stypendium sportowe i nie chciał prezentować się jedynie swoją sprawnością fizyczną. Minjun miał dobry umysł ścisły, a jego rodzice zawsze narzekali, że jego zdolności to zmarnowany potencjał, który mógłby być wykorzystany w rodzinnej firmie. Czy tego dnia, mimo że każdego przeszedł przerażający dreszcz, mogli wznieść kieliszki?
Ten wypadek zdaje się być głupotą, ale właśnie na tym polega przekorność losu. Mimo posiadania wiedzy na temat poprawnego przechodzenia przez nieoznakowane miejsca na ulicy, tym razem obejrzał się o jeden raz za mało; przebiegając przez mało ruchliwą ulicę, akurat musiał trafić na rozpędzony samochód wyjeżdżający zza zakrętu. Szczęście głupiego w tej sytuacji, bo wypadek zakończył się lekkim wstrząśnieniem mózgu i nieco poważniejszym złamanie nogi oraz ręki, co jedno i drugie wymagało niezbyt wymagającej operacji. Wydawało się to być tylko to, ale mimo rehabilitacji nie mógł wrócić do sportu.
W tamtym momencie, świat Minjuna zawalił się.
Obowiązki.
Złudne uczucie wolności zdawało się być przygnębiające.
Rodzice dali mu przestrzeń, aby oswoić się z nową rzeczywistością, a w jego mniemaniu najlepszym rozwiązaniem było spędzenie trzech tygodni rekonwalescencji w łóżku, unikając kontaktu z wszystkimi. Był to również czas, w którym widział rodziców najwięcej w swoim życiu. Po krótkim czasie, zaczęli wywierać na niego presję poszukiwania nowej drogi w życiu. Dla nich odpowiedź była jasna — powinien nadrobić zmarnowany na kopaniu w piłkę czas i podszlifować dalej umiejętności informatyczne, starając się o dostanie na prestiżowy kierunek w tej dziedzinie. Państwo Byun mieli firmę, zajmującą się systemami kasowymi, a także systemami obsługującymi hotele na każdym możliwym etapie. Pokładali nadzieję w dziecku, że ich syn w przyszłości zastąpi swojego ojca, przejmując rodzinny biznes i stając na czele korporacji budowanej już za czasów jego dziadka. Mieli prestiż i międzynarodową popularność, obsługując jedne z większych firm oraz hoteli.
Minjun uległ ich presji, porzucając już ostatnie resztki nadziei, że kiedykolwiek dostanie się do reprezentacji Korei w piłce nożnej.
Rzeczywistość.
Nie wspomina o swoich poległych marzeniach, a jeśli ktoś kojarzy go z tej chwilowej, sportowej sławy, grzecznie się uśmiecha i kiwa głową. Zajął się tym, co chcieli rodzice i od razu po liceum poszedł na studia, dostając się na prestiżowy kierunek i rozpoczynając dalszą naukę. Nie był męczennikiem, bo informatyka płynęła w jego żyłach razem z krwią, lecz niespełnione marzenia w dalszym ciągu są żalem, zakopanym gdzieś głęboko w sercu.
Żyje, nie marudzi, szkoli się i daje się kierować ojcu. Jeździ z nim na niektóre spotkania, stara się być wsparciem. Biega na uniwersytet i dorabia na drobnych zleceniach z programowania — bo gdyby miał wybierać, to właśnie tak pokierowałby swój los po wypadku.
Zachowuje swoją niezależność i indywidualność, lecz jednocześnie wie, że i tak został tą marionetką, którą tak bardzo nie chciał być.
Zaczęło się niewinne. W zimną noc w połowie lutego, kilka tygodni wcześniej, niż lekarze przewidywali. Na pozór normalnie, nie spektakularnie i nerwowo. Z lekkim wzruszeniem, w momencie przyjścia na świat syna. Nie był wychuchanym i wyczekanym dzieckiem, ale był radością i chlubą, która mimo wszystko, nie trwała długo. Może dlatego, że w bogatych rodzinach, rodzice, a nawet i reszta krewnych, mają tendencję do planowania życia dzieci? Będąc maluchem, nie miał nic do powiedzenia — i nawet jeśli w późniejszych latach zbytnio się to nie zmieniało, to Minjun nie umiał milczeć. Nie lubił uczucia bycia czyjąś marionetką. Nie lubił tego bezsilnego uczucia, utraty panowania nad własnym życiem.
Marzenia.
Nie brakowało mu niczego. Pasja, cele i dążenie do ich realizacji — to było coś, co zawsze chwalili nauczyciele w szkole. Minjun prowadził beztroskie życie, w większości pozbawione obecności rodziców. Był wychowywany przez opiekunki, które bez wyrzutów sumienia nazywały go złotym chłopcem. Pilny, skrupulatny, dokładny. Takie epitety trafiały w jego kierunku. Lubił być pierwszy, lubił być chwalony za swoje osiągnięcia. Wiedział, co w przyszłości będzie robić, bo już od dawna upatrzył sobie swój wymarzony zawód. Potrzebował tylko szczegółów, specjalizacji.
Lubił zatrzymywać się przy boisku, gdzie sportowcy ćwiczyli swoje dziedziny. Przyglądał się biegaczom, graczom zespołowym, chodził na basen po to, aby z fascynacją oglądać, jak dorośli przepływali te ogromne baseny w kilka minut, ścigając się o najszybszy czas. W pierwszej myśli, chciał być pływakiem; i to nie byle jakim, bo dumą narodu. Jego ambicja bycia pierwszym miała tutaj naprawdę duże pole do popisu. Nauczył się pływać, wchodził w coraz bardziej głębokie wody, aż w końcu zakochał się.
I to nie w pływaniu, ani nie w jakiejś problematycznej dziewczynie, a w biało-czarnym, okrągłym przedmiocie. Pokochał kopać piłkę, traktując to jako swoją pasję i po czasie jego umiejętności logiczne rozwinęły się na tyle, że uczył się analizować ruchy na boisku. Uczył się postępowania na murawie, dobrych ataków, złudnie wyuczonych ruchów innych piłkarzy. Z tym właśnie wiązała się ambicja bycia pierwszym, chciał być o krok przed innymi — i wiedział, że był coraz lepszy.
Piłkarzyk od siedmiu boleści, latający między korepetycjami a treningami, nie opuścił nigdy żadnego z nich. Aż do momentu, kiedy swoim gapiostwem zapłacił za marzenia.
Rozczarowanie.
W wieku piętnastu lat przekreślił swoje marzenia przez chciwość i lekkomyślność.
Ciężko być w wielu miejscach na raz, a mimo to starał się nie odpuszczać żadnych zajęć. W końcu starał się o stypendium sportowe i nie chciał prezentować się jedynie swoją sprawnością fizyczną. Minjun miał dobry umysł ścisły, a jego rodzice zawsze narzekali, że jego zdolności to zmarnowany potencjał, który mógłby być wykorzystany w rodzinnej firmie. Czy tego dnia, mimo że każdego przeszedł przerażający dreszcz, mogli wznieść kieliszki?
Ten wypadek zdaje się być głupotą, ale właśnie na tym polega przekorność losu. Mimo posiadania wiedzy na temat poprawnego przechodzenia przez nieoznakowane miejsca na ulicy, tym razem obejrzał się o jeden raz za mało; przebiegając przez mało ruchliwą ulicę, akurat musiał trafić na rozpędzony samochód wyjeżdżający zza zakrętu. Szczęście głupiego w tej sytuacji, bo wypadek zakończył się lekkim wstrząśnieniem mózgu i nieco poważniejszym złamanie nogi oraz ręki, co jedno i drugie wymagało niezbyt wymagającej operacji. Wydawało się to być tylko to, ale mimo rehabilitacji nie mógł wrócić do sportu.
W tamtym momencie, świat Minjuna zawalił się.
Obowiązki.
Złudne uczucie wolności zdawało się być przygnębiające.
Rodzice dali mu przestrzeń, aby oswoić się z nową rzeczywistością, a w jego mniemaniu najlepszym rozwiązaniem było spędzenie trzech tygodni rekonwalescencji w łóżku, unikając kontaktu z wszystkimi. Był to również czas, w którym widział rodziców najwięcej w swoim życiu. Po krótkim czasie, zaczęli wywierać na niego presję poszukiwania nowej drogi w życiu. Dla nich odpowiedź była jasna — powinien nadrobić zmarnowany na kopaniu w piłkę czas i podszlifować dalej umiejętności informatyczne, starając się o dostanie na prestiżowy kierunek w tej dziedzinie. Państwo Byun mieli firmę, zajmującą się systemami kasowymi, a także systemami obsługującymi hotele na każdym możliwym etapie. Pokładali nadzieję w dziecku, że ich syn w przyszłości zastąpi swojego ojca, przejmując rodzinny biznes i stając na czele korporacji budowanej już za czasów jego dziadka. Mieli prestiż i międzynarodową popularność, obsługując jedne z większych firm oraz hoteli.
Minjun uległ ich presji, porzucając już ostatnie resztki nadziei, że kiedykolwiek dostanie się do reprezentacji Korei w piłce nożnej.
Rzeczywistość.
Nie wspomina o swoich poległych marzeniach, a jeśli ktoś kojarzy go z tej chwilowej, sportowej sławy, grzecznie się uśmiecha i kiwa głową. Zajął się tym, co chcieli rodzice i od razu po liceum poszedł na studia, dostając się na prestiżowy kierunek i rozpoczynając dalszą naukę. Nie był męczennikiem, bo informatyka płynęła w jego żyłach razem z krwią, lecz niespełnione marzenia w dalszym ciągu są żalem, zakopanym gdzieś głęboko w sercu.
Żyje, nie marudzi, szkoli się i daje się kierować ojcu. Jeździ z nim na niektóre spotkania, stara się być wsparciem. Biega na uniwersytet i dorabia na drobnych zleceniach z programowania — bo gdyby miał wybierać, to właśnie tak pokierowałby swój los po wypadku.
Zachowuje swoją niezależność i indywidualność, lecz jednocześnie wie, że i tak został tą marionetką, którą tak bardzo nie chciał być.