zdjęcieinformacjebiografia
Seo Hugo
Lee Minhyuk (Monsta X)


Co sprawia mu radość...
▪ nocna jazda pustymi ulicami miast,
▪ chłód i rześkość środka jesieni,
▪ majsterkowanie przy jego starym samochodzie wymagającym ciągłych napraw,
▪ koreański pop, ze szczególnym uwzględnieniem pewnego zespołu,
▪ słodkie i urocze zwierzaczki, czasem przychylnym okiem spojrzy również na dzieci,
▪ świeże pomidory zerwane prosto z krzaka, jeszcze ciepłe od promieni słońca,
▪ papieros tuż po (uzupełnij wedle uznania),
▪ Pepsi.
▪ nocna jazda pustymi ulicami miast,
▪ chłód i rześkość środka jesieni,
▪ majsterkowanie przy jego starym samochodzie wymagającym ciągłych napraw,
▪ koreański pop, ze szczególnym uwzględnieniem pewnego zespołu,
▪ słodkie i urocze zwierzaczki, czasem przychylnym okiem spojrzy również na dzieci,
▪ świeże pomidory zerwane prosto z krzaka, jeszcze ciepłe od promieni słońca,
▪ papieros tuż po (uzupełnij wedle uznania),
▪ Pepsi.
Czego nie lubi...
▪ osób, które nie dotrzymują słowa i umów, nielojalnych i niegodnych zaufania,
▪ bałaganu stworzonego zarówno przez niego samego, jak i innych (przede wszystkim tych),
▪ wytykania mu błędów, potknięć i porażek.
▪ osób, które nie dotrzymują słowa i umów, nielojalnych i niegodnych zaufania,
▪ bałaganu stworzonego zarówno przez niego samego, jak i innych (przede wszystkim tych),
▪ wytykania mu błędów, potknięć i porażek.
Seo Hugo
Sonny
3.11.1990, Nowy Jork
Amerykanin
Szofer, członek mafii
Pod ciemną gwiazdą
Sonny
3.11.1990, Nowy Jork
Amerykanin
Szofer, członek mafii
Pod ciemną gwiazdą
biografia
Jeżeli kiedyś stawiałeś sobie pytanie: czy ciężka praca popłaca?, odpowiedź była tylko jedna i zdecydowanie nie taka, jakiej spodziewałeś się otrzymać.
Nie.
Była to jedna z pierwszych życiowych lekcji, jaką przekazał Hugo jego najukochańszy ojciec, pierwszopokoleniowy imigrant z Korei Południowej. Jeszcze jako dwudziestoparolatek wspólnie ze świeżo upieczoną żoną postanowili poszukać lepszego życia w kraju marzycieli, w Stanach Zjednoczonych. Jedynym ograniczeniem była ich wyobraźnia, co dla seniora Seo nie było żadnym ograniczeniem. Patologiczny kłamca, choć o wiele bardziej przypadało mu określenie bajkopisarz, przez jakiś czas z uporem mierzył się z realiami nowej, trudnej rzeczywistości. O pracę, zwłaszcza tą dobrze płatną było trudno, a spinanie budżetu rodziny stawało się coraz trudniejsze w miarę, gdy na świat przychodziły kolejne pociechy. Syn, córka i kolejna córka. Na całe szczęście na trójce się skończyło, bo ta klitka, przekornie nazwana mieszkaniem, z większym trudem znosiła obecność i tupot tylu par stóp.
Mały Hugo, najstarsze dziecko w rodzinie, przyglądał się swoim rodzicom, z których czerpał, wzrastając w ramach, jakie dla niego przygotowali. Jako kilkulatek jeszcze niewiele rozumiał. Wiedział, że tato z mamą prowadzili niewielką restaurację serwującą tradycyjne koreańskie pyszności. Często przesiadywał w niewielkim lokalu, samotnie wsuwając ryżowe kluski, brudząc się okropnie czerwonym ostrym sosem, który tak uwielbiał. Nie rozumiał dlaczego rodzice po raz kolejny na siebie krzyczą. Bał się, kiedy tato znowu wracał do domu poobijany na twarzy. Zastanawiał się, dlaczego dwóch znajomych wujków potrafiło odwiedzać ich w środku nocy i chcieć od jego taty pieniędzy. Przecież ten mówił im, że nie ma żadnych. Musieli poszukać kogoś innego, kto im pożyczy, myślał malec, zza futryny przyglądając się wymianie, zanim wrócił do swojego łóżka.
Aż po pewnym czasie wszystko ustało. W nocy nie budził go dzwonek ani uporczywe pukanie do drzwi. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz na policzku taty pojawił się kolor fioletowy. Nie musiał też pogłaśniać telewizora, aby między wrzaskami rozszyfrować o czym rozmawiali bohaterowie jego ukochanej kreskówki o perypetiach młodego geniusza. Pojawił się też nowy fajny wujek, którego skórzane rękawiczki na zawsze wryły się w jego pamięć i miały go prześladować przez resztę życia.
Dopiero po latach dowiedział się, że wspomniany wujek ze szczerze wątpliwej dobroci serca spłacił wszystkie długi rodziców, dzięki czemu mogli w spokoju prowadzić restaurację, wolni od nękania ze strony lokalnych zbirów i lichwiarzy. Wujek dał ojcu również pracę, o wiele lepiej płatną, pozostawiając młody rodzinny biznes w rękach matki. Restauracja zaliczyła swój pierwszy remont, zaczęło zaglądać do niej więcej klientów i wkrótce zatrudniono pierwszego pomocnika, będącego kolejną milową postacią w życiu Hugo.
On sam nie za długo nacieszył się dzieciństwem, podobnym do tych, jakie mieli jego rówieśnicy. Pewnego dnia ojciec postanowił zabrać go ze sobą do pracy. Hugo nie wiedział wtedy, że była to jego własna rozmowa rekrutacyjna do organizacji przestępczej. Nie miał jednak wyboru. Dziecko otoczone zakazanymi mordami nie próbowało być asertywne. Słuchało się, a później nie chciało być gorsze od kolegów, równie młodych i równie mocno chcących się popisać przed resztą.
Robił wiele rzeczy, na temat których nawet najmarniejszy adwokat kazałby mu milczeć. Żadna ze znanych mu religii nie uznałaby go za dobrego człowieka, a każda sekta pozbyłaby się go, posądzając o przyćmiewanie zbrodniczego blasku lidera. Czy był z tego dumny? Czy miał jakieś wyrzuty sumienia?
Nie.
Zastraszanie, pobicia czy bardziej ostateczne rzeczy z czasem stały się dla niego zupełnie neutralne. Dreszczyk adrenaliny stał się codziennością, a pewne czynności wykonywał bezmyślnie, jakby pamięć mięśni przejmowała kontrolę w miejsce mózgu. Tylko takie życie znał i nie miał ochoty go zmieniać. Wszak niewiele więcej potrafił i na niewielu rzeczach tak dobrze się znał, jak na niekontrolowanym szerzeniu przemocy.
Znał się na samochodach. Pewnie dlatego fajny wujek zdecydował, że ten zostanie kierowcą. Całkiem mu to odpowiadało. Za kierownicą na moment mógł oderwać się od szarego, a raczej bordowego życia. Skupić się na drodze, znakach, światłach. Nawet miał nieprzebrane pokłady cierpliwości dla rowerzystów wjeżdżających na zebrę czy innych baranów jadących linię obok.
Wujek najwyraźniej widział w nim spory potencjał, ponieważ Hugo był jednym z nielicznych, którzy wkrótce dostąpili kolejnego awansu na ścieżce kariery i zostali oddelegowani do pracy w zagranicznej delegaturze przedsiębiorstwa, czy jakkolwiek opisałby to zwykły człowiek. I tak historia zatoczyła koło. Po niespełna trzydziestu latach od ucieczki jego rodziców z Korei Południowej, Hugo do niej wracał. Bez nadziei na nic, bez szczególnych marzeń, których spełnienia nie mógł się doczekać.
Ciężka praca nadal nie popłacała. Wszystko w jego życiu było dziełem przypadku, jak i on sam zresztą. Miejsce, w którym był. Moment życia, w jakim się znajdował. Było to zależne tylko i wyłącznie od puli szczęścia, z jaką się urodził. Czasami rozmyślał, kiedy jego własne źródełko fartu się wyczerpie. Był o kilka razy zbyt blisko śmierci, by czuć się komfortowo. Postanowił jednak nie zajmować sobie tym głowy i pozostawić wszystko w rękach, a jakże, ślepego losu.
- To dokąd teraz jedziemy, paniczu?
⋆⋆⋆
Dodatkowe informacje ▪ Od przeszło pięciu lat jest rozwiedziony. W dniu rozprawy nadal miał świetną relację ze swoją niedługo już byłą partnerką. Do dziś pozostają w stałym kontakcie. W końcu ślub brali jako przyjaciele, nie kochankowie.
▪ Ma dwie młodsze siostry. Bardzo dbał o to, aby ich życie miało niewiele wspólnego z brudnym biznesem jego oraz ich rodziców. Obie mają się dobrze. Nadal żyją w Nowym Jorku, każda w swoich własnych rodzinach.
▪ Pracuje jako kierowca i jednoczesny ochroniarz szefa lokalnej mafii, podległego bezpośrednio pod wpływy fajnego wujka. Zwykłym ludziom mówi, że jest szoferem jednego z ważniaków biznesu, których w tym mieście wielu.
▪ W Seulu mieszka samotnie na zwyczajnym osiedlu mieszkalnym. Do swojej dyspozycji ma niewielki garaż, w którym trzyma swój skarb - czarny Saab 900. Nie jest to niezawodny samochód. Może będzie, kiedy już upora się z jego restauracją.
▪ Pomimo swojej dosyć ponurej przeszłości, Hugo jest osobą zaskakująco pogodną i łatwą w kontakcie z innymi. Dowcip zawsze się go trzyma, choć w pracy jest na ogół stosownie poważny.
▪ Większość życia spędził w Stanach Zjednoczonych, jednak biegle mówi zarówno po angielsku, jak i koreańsku.
▪ Nałogowy palacz jeszcze od czasów nastoletnich. Nigdy nie myślał o rzuceniu, być może dlatego, że drastyczne zdjęcia widniejące na opakowaniach papierosów nieszczególnie go poruszały.
▪ W przypływach samotności rozmyśla nad sprawieniem sobie zwierzaka, lecz wystarczy jedno spojrzenie w kierunku zaniedbanych roślin doniczkowych stojących na parapecie, aby porzucił ten pomysł.
Nie.
Była to jedna z pierwszych życiowych lekcji, jaką przekazał Hugo jego najukochańszy ojciec, pierwszopokoleniowy imigrant z Korei Południowej. Jeszcze jako dwudziestoparolatek wspólnie ze świeżo upieczoną żoną postanowili poszukać lepszego życia w kraju marzycieli, w Stanach Zjednoczonych. Jedynym ograniczeniem była ich wyobraźnia, co dla seniora Seo nie było żadnym ograniczeniem. Patologiczny kłamca, choć o wiele bardziej przypadało mu określenie bajkopisarz, przez jakiś czas z uporem mierzył się z realiami nowej, trudnej rzeczywistości. O pracę, zwłaszcza tą dobrze płatną było trudno, a spinanie budżetu rodziny stawało się coraz trudniejsze w miarę, gdy na świat przychodziły kolejne pociechy. Syn, córka i kolejna córka. Na całe szczęście na trójce się skończyło, bo ta klitka, przekornie nazwana mieszkaniem, z większym trudem znosiła obecność i tupot tylu par stóp.
Mały Hugo, najstarsze dziecko w rodzinie, przyglądał się swoim rodzicom, z których czerpał, wzrastając w ramach, jakie dla niego przygotowali. Jako kilkulatek jeszcze niewiele rozumiał. Wiedział, że tato z mamą prowadzili niewielką restaurację serwującą tradycyjne koreańskie pyszności. Często przesiadywał w niewielkim lokalu, samotnie wsuwając ryżowe kluski, brudząc się okropnie czerwonym ostrym sosem, który tak uwielbiał. Nie rozumiał dlaczego rodzice po raz kolejny na siebie krzyczą. Bał się, kiedy tato znowu wracał do domu poobijany na twarzy. Zastanawiał się, dlaczego dwóch znajomych wujków potrafiło odwiedzać ich w środku nocy i chcieć od jego taty pieniędzy. Przecież ten mówił im, że nie ma żadnych. Musieli poszukać kogoś innego, kto im pożyczy, myślał malec, zza futryny przyglądając się wymianie, zanim wrócił do swojego łóżka.
Aż po pewnym czasie wszystko ustało. W nocy nie budził go dzwonek ani uporczywe pukanie do drzwi. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz na policzku taty pojawił się kolor fioletowy. Nie musiał też pogłaśniać telewizora, aby między wrzaskami rozszyfrować o czym rozmawiali bohaterowie jego ukochanej kreskówki o perypetiach młodego geniusza. Pojawił się też nowy fajny wujek, którego skórzane rękawiczki na zawsze wryły się w jego pamięć i miały go prześladować przez resztę życia.
Dopiero po latach dowiedział się, że wspomniany wujek ze szczerze wątpliwej dobroci serca spłacił wszystkie długi rodziców, dzięki czemu mogli w spokoju prowadzić restaurację, wolni od nękania ze strony lokalnych zbirów i lichwiarzy. Wujek dał ojcu również pracę, o wiele lepiej płatną, pozostawiając młody rodzinny biznes w rękach matki. Restauracja zaliczyła swój pierwszy remont, zaczęło zaglądać do niej więcej klientów i wkrótce zatrudniono pierwszego pomocnika, będącego kolejną milową postacią w życiu Hugo.
On sam nie za długo nacieszył się dzieciństwem, podobnym do tych, jakie mieli jego rówieśnicy. Pewnego dnia ojciec postanowił zabrać go ze sobą do pracy. Hugo nie wiedział wtedy, że była to jego własna rozmowa rekrutacyjna do organizacji przestępczej. Nie miał jednak wyboru. Dziecko otoczone zakazanymi mordami nie próbowało być asertywne. Słuchało się, a później nie chciało być gorsze od kolegów, równie młodych i równie mocno chcących się popisać przed resztą.
Robił wiele rzeczy, na temat których nawet najmarniejszy adwokat kazałby mu milczeć. Żadna ze znanych mu religii nie uznałaby go za dobrego człowieka, a każda sekta pozbyłaby się go, posądzając o przyćmiewanie zbrodniczego blasku lidera. Czy był z tego dumny? Czy miał jakieś wyrzuty sumienia?
Nie.
Zastraszanie, pobicia czy bardziej ostateczne rzeczy z czasem stały się dla niego zupełnie neutralne. Dreszczyk adrenaliny stał się codziennością, a pewne czynności wykonywał bezmyślnie, jakby pamięć mięśni przejmowała kontrolę w miejsce mózgu. Tylko takie życie znał i nie miał ochoty go zmieniać. Wszak niewiele więcej potrafił i na niewielu rzeczach tak dobrze się znał, jak na niekontrolowanym szerzeniu przemocy.
Znał się na samochodach. Pewnie dlatego fajny wujek zdecydował, że ten zostanie kierowcą. Całkiem mu to odpowiadało. Za kierownicą na moment mógł oderwać się od szarego, a raczej bordowego życia. Skupić się na drodze, znakach, światłach. Nawet miał nieprzebrane pokłady cierpliwości dla rowerzystów wjeżdżających na zebrę czy innych baranów jadących linię obok.
Wujek najwyraźniej widział w nim spory potencjał, ponieważ Hugo był jednym z nielicznych, którzy wkrótce dostąpili kolejnego awansu na ścieżce kariery i zostali oddelegowani do pracy w zagranicznej delegaturze przedsiębiorstwa, czy jakkolwiek opisałby to zwykły człowiek. I tak historia zatoczyła koło. Po niespełna trzydziestu latach od ucieczki jego rodziców z Korei Południowej, Hugo do niej wracał. Bez nadziei na nic, bez szczególnych marzeń, których spełnienia nie mógł się doczekać.
Ciężka praca nadal nie popłacała. Wszystko w jego życiu było dziełem przypadku, jak i on sam zresztą. Miejsce, w którym był. Moment życia, w jakim się znajdował. Było to zależne tylko i wyłącznie od puli szczęścia, z jaką się urodził. Czasami rozmyślał, kiedy jego własne źródełko fartu się wyczerpie. Był o kilka razy zbyt blisko śmierci, by czuć się komfortowo. Postanowił jednak nie zajmować sobie tym głowy i pozostawić wszystko w rękach, a jakże, ślepego losu.
- To dokąd teraz jedziemy, paniczu?
Dodatkowe informacje ▪ Od przeszło pięciu lat jest rozwiedziony. W dniu rozprawy nadal miał świetną relację ze swoją niedługo już byłą partnerką. Do dziś pozostają w stałym kontakcie. W końcu ślub brali jako przyjaciele, nie kochankowie.
▪ Ma dwie młodsze siostry. Bardzo dbał o to, aby ich życie miało niewiele wspólnego z brudnym biznesem jego oraz ich rodziców. Obie mają się dobrze. Nadal żyją w Nowym Jorku, każda w swoich własnych rodzinach.
▪ Pracuje jako kierowca i jednoczesny ochroniarz szefa lokalnej mafii, podległego bezpośrednio pod wpływy fajnego wujka. Zwykłym ludziom mówi, że jest szoferem jednego z ważniaków biznesu, których w tym mieście wielu.
▪ W Seulu mieszka samotnie na zwyczajnym osiedlu mieszkalnym. Do swojej dyspozycji ma niewielki garaż, w którym trzyma swój skarb - czarny Saab 900. Nie jest to niezawodny samochód. Może będzie, kiedy już upora się z jego restauracją.
▪ Pomimo swojej dosyć ponurej przeszłości, Hugo jest osobą zaskakująco pogodną i łatwą w kontakcie z innymi. Dowcip zawsze się go trzyma, choć w pracy jest na ogół stosownie poważny.
▪ Większość życia spędził w Stanach Zjednoczonych, jednak biegle mówi zarówno po angielsku, jak i koreańsku.
▪ Nałogowy palacz jeszcze od czasów nastoletnich. Nigdy nie myślał o rzuceniu, być może dlatego, że drastyczne zdjęcia widniejące na opakowaniach papierosów nieszczególnie go poruszały.
▪ W przypływach samotności rozmyśla nad sprawieniem sobie zwierzaka, lecz wystarczy jedno spojrzenie w kierunku zaniedbanych roślin doniczkowych stojących na parapecie, aby porzucił ten pomysł.